Wybierz miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w ogólnopolskim wydaniu.

Adam Wójcik: Koszykówka to współpraca

2012-01-13

- Konwencja Meczów Gwiazd jest na tyle ciekawa, że prawdziwego kibica koszykówki nie trzeba namawiać do uczestnictwa w imprezie. Nieprzekonanych można przyciągnąć do hali interesującymi, dodatkowymi, niekoszykarskimi atrakcjami - uważa Adam Wójcik, koszykarz Śląska Wrocław.

Łukasz Michniewicz: Pamięta Pan jak zaczęła się Pańska przygoda z koszykówką? 

Adam Wójcik: Moja przygoda z koszykówką zaczęła się w Szkole Podstawowej nr 2 w Oławie. W siódmej klasie przyjechaliśmy do Wrocławia na zawody międzyszkolne. Tam trener Krzysztof Walonis wypatrzył mnie oraz dwóch moich kolegów i zaproponował treningi we Wrocławiu. Z naszej trójki tylko ja zdecydowałem się dojeżdżać z Oławy. Mój pierwszy trening w Gwardii odbył się, jak pamiętam, podczas ferii zimowych, a potem były już regularne zajęcia trzy razy w tygodniu.

Co sprawiło, że to koszykówka stała się Pana sportem numer jeden?

- Zawsze podobała mi się ta gra. Pamiętam, że oglądałem w telewizji mecz Polska - Francja, który rozgrywany był w Poznaniu i wtedy pomyślałem, że fajnie byłoby znaleźć się na boisku w takim meczu i być oglądanym przez rodzinę i znajomych. Zagrałem w kilku meczach transmitowanych przez telewizję, więc to marzenie się spełniło.

Jaki jest najtrudniejszy element koszykarskiego rzemiosła?

- To zależy od predyspozycji zawodnika, jego talentu, a także sposobu, w jaki pracuje. Koszykówka to trudny sport do nauczenia, ale najważniejszym problemem jest wszechstronność. Chodzi mi o to, że ciężko jest wyszkolić gracza, który jest dobry we wszystkich elementach rzemiosła koszykarskiego, a poza tym, który pracowałby z myślą o drużynie.

Co Pana charakteryzuje jako koszykarza?

- Przede wszystkim wielka pasja, pokora i szacunek do wykonywanej pracy. Kocham koszykówkę i mówię to bez jakiejkolwiek przesady! Jeśli miałbym szukać jakiegoś atutu w swojej grze, to byłaby to umiejętność grania zarówno przodem, jak i tyłem do kosza.

Jakie jest Pana zdaniem główne przesłanie koszykówki?

- Koszykówka to współpraca. Często w drużynie, niezależnie od poziomu, mamy kilkanaście indywidualności, każdy gracz ma swój charakter i osobowość. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz podporządkować swoje cele indywidualne drużynie. Gdy brakuje tej gotowości do poświęcenia swojego „ja” na rzecz innych, to nie ma wyników.

Czy uważa Pan, że hip-hop i koszykówka to dobre połączenie?

- Hip hop kojarzy się z luzem. Swoboda ruchów, brzmienie łatwo wpadające w ucho - dla młodych ludzi to jest świetna sprawa. Wielu graczy na rozgrzewce lubi się relaksować w rytmie rapu i od wielu lat jest  to coś naturalnego. Ja słucham różnych rodzajów muzyki, a czego konkretnie w danym momencie, to już zależy od nastroju. Może to być metal, może być hip hop, czy coś spokojniejszego.

Jak by Pan podsumował swoją karierę? Z czego jest Pan szczególnie zadowolony? Czy jest coś, co zmieniłby Pan w jej przebiegu, patrząc wstecz?

- Nie zmieniłbym niczego. Nie lubię gdybania co by było. Miałem udaną, a co najważniejsze długą karierę, co jest w sporcie wielkim szczęściem. Omijały mnie, do niedawna, poważne kontuzje, miałem szczęście odbierać wielokrotnie złote medale mistrzowskie i tytuły MVP. Nie udało się spełnić kilku marzeń, przede wszystkim związanych z reprezentacją Polski i tego jedynie żałuję.

Niemal 20 lat temu przebywał Pan na obozie klubu NBA, Los Angeles Clippers. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan swoje szanse na to, na zostanie w tamtych czasach pierwszym Polakiem w Najlepszej Lidze Świata?

- Proszę pamiętać, że to wydarzenie miało miejsce w 1993 roku. W NBA występowało wtedy kilku zawodników z Europy: Marciulonis, Divac, Sabonis, Petrovic i Kukoc. Dla mnie, chłopaka z Polski było to wyzwanie, na które mentalnie nie byłem gotowy. Nie miałem profesjonalnego wsparcia ze strony agenta, klubu, te mechanizmy nie funkcjonowały w Polsce. Jednego dnia dostałem ofertę wyjazdu i jednocześnie ultimatum ze strony klubu, że wyjazd będzie możliwy jeśli zwiąże się z klubem wieloletnim kontraktem. Okoliczności, w jakich pozwolono mi pojechać, nie budowały mojej pewności siebie. Poza tym nie znałem języka angielskiego, co nie ułatwiało sprawy. Na miejscu byłem 5 dni, prosto z samolotu na halę. Zanim się zaaklimatyzowałem było po wszystkim.

Spędził Pan pięć sezonów występując zagranicą. Co dał Panu kontakt z koszykówką poza PLK, jako zawodnikowi i człowiekowi?

- Występy w zagranicznych ligach dały mi ogromnie dużo! Granie w zespole zagranicznym oznacza, że tak naprawdę zaczynasz wszystko od początku. Pracujesz na swoje nazwisko na nowo, kredyt który dostajesz na wstępie szybko może się skończyć. Taka sytuacja uczy pokory i szacunku do zawodu oraz hartuje charakter. Dzięki wyjazdom, pracy z zagranicznymi trenerami i zawodnikami uczyłem się nowych sposobów patrzenia na koszykówkę, to bardzo rozwinęło mnie jako zawodnika. Granie w zagranicznych klubach to także znajomości i przyjaźnie trwające do dziś.

Występuje Pan na parkiecie z przedstawicielami nowego pokolenia polskich koszykarzy. Co by im Pan doradził, jeśli spytają Pana o to, co mają robić, by rozwinąć swoje umiejętności?

- Pracować, pracować, pracować pod okiem sprawdzonych specjalistów i mieć marzenia.

Jakie znaczenie ma udział w takim wydarzeniu jak Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi?

- Myślę, że tak jak dla każdego gracza jest to wyróżnienie. Pamiętam, że zawsze z przyjemnością występowałem w takich meczach i starałem się dobrze bawić na boisku oraz poza nim.

Kim dla Pana jest gwiazda TBL?

- W naszej lidze grają zawodnicy utalentowani, których z przyjemnością się ogląda i mają już doświadczenie międzynarodowe, reprezentacyjne, ale trzeba pamiętać o tym, że gwiazdą jest się nie tylko na parkiecie, ale i poza nim. Jest wiele czynników, które powodują, że ktoś jest stawiany za wzór dla innych.

Czy na Mecz Gwiazd trzeba jakoś specjalnie zachęcać kibiców?

- Charakter takich meczów jest na tyle ciekawy, że prawdziwego kibica koszykówki nie trzeba namawiać do uczestnictwa w imprezie. Nieprzekonanych można przyciągnąć do hali interesującymi, dodatkowymi, niekoszykarskimi atrakcjami. Wiem, że w tym roku zaplanowany jest koncert świetnej wokalistki.

Kto jest autorem najefektowniejszej akcji w TBL?

- Trudne pytanie, gdyż widziałem sporo ciekawych zagrań w swojej karierze. Myślę, że najbardziej pamiętnym zagraniem była dla mnie dobitka Charlesa O'Bannona w finałowym meczu polskiej ligi pomiędzy Śląskiem a Anwilem Włocławek. Byłem wówczas kontuzjowany i mogłem już tylko patrzeć na wydarzenia z boku. Pamiętam, że bodaj Ray Miglinieks oddał rzut, piłka odbiła się od obręczy, a Charles niesamowicie odchylił się w wyskoku, by ją sięgnąć, po czym wpakował jedną ręką do kosza. Świetnie się to oglądało!

Jaki wpływ na przebieg kariery ma występ w Meczu Gwiazd?

- Jest to z pewnością wyróżnienie dla zawodnika, forma docenienia tego co robi przez kibiców. W takim spotkaniu gra się raczej bez wielkiego ciśnienia i walki na parkiecie, ale taka formuła też daje okazję do zaprezentowania swoich czysto koszykarskich umiejętności.

Który z dotychczasowych Meczów Gwiazd najtrwalej zapisał się w Pańskiej pamięci?

- Uczestniczyłem już w kilku spotkaniach tego typu, każde z nich miało swój smak i wyjątkową oprawę, ale z pewnością duże wrażenie wywarł na mnie debiutancki mecz w Lublinie. Pełna hala, dobra zabawa zarówno na boisku, jak i na widowni.

meczgwiazd.plk.pl

fot. www.slask.wroclaw.pl

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama