XLVII Super Bowl zakończył się porażką faworytów - Ravens pokonali 49ers 34:31. Kibice obu drużyn do końca spotkania nie mogli być pewni wyniku.
Finał rozgrywek National Football League w tym roku rozgrywany był w Nowym Orleanie. Na stadionie Mercedes-Benz Superdome spotkały się ze sobą Baltimore Ravens i San Francisco 49ers, prowadzone przez braci Harbaugh. Eksperci zdecydowanym faworytem okrzyknęli zespół z Kaliforni.
Patriotyczną pieśń "America the Beautiful" wraz z chórem dziecięcym ze szkoły, w której niedawno morderca zastrzelił kilkunastu uczniów, zaśpiewała Jennifer Hudson. Narodowy hymn Stanów Zjednoczonych wykonała Alicia Keys, a show w przerwie należał do Beyonce i jej koleżanek z Destiny's Child.
Mecz lepiej zaczęli zawodnicy Ravens. Ich rozgrywający Joe Flacco idealnie podał do Anquana Boldina, który czekał na piłkę w polu punktowym. Następnie do ataków zabrali się gracze z San Francisco. Kibice mogli być poważnie zaniepokojeni postawą ich quarterbacka Collina Kaepernicka. Rzucał bardzo niepewnie i niedokładnie. Co prawda pozwolił sobie kilka razy na odważną akcję biegową, ale nie przynosiło to żadnych zdobyczy punktowych. Rozgrywający wyglądał na zestresowanego udziałem w finale. Miał do tego pełne prawo, gdyż w podstawowym składzie zacżął grać dopiero w tym sezonie, kiedy zastapił kontuzjowanego Alexa Smitha. Gdy podstawowy rozgrywający wrócił do zdrowia, nie zmienił młodego Kaepernicka. Trener postanowił zaufać utalentowanemu zawodnikowi, co mu się opłaciło, gdyż ten poprowadził kolegów aż do występu w Super Bowl. Po wielu kolejnych próbach 49ers zdołali jedynie zdobyć 3 punkty przyznane za kopnięcie Davida Akersa.
W przeciwieństwie do Kaepernicka Joe Flacco był lekko niedoceniany w trakcie sezonu. Jednak to on spisywał się coraz lepiej w meczu finałowym. W drugiej kwarcie po raz kolejny pozwolił kolegom zdobyć przyłożenie. Tym razem podał do Dennisa Pitty, a pod koniec do Jacoby'ego Jonesa. Rozgrywający San Francisco wyglądał naprawdę źle. Przez jego niedokładne podania, ponownie nie mogli zdobyć nic poza jednym kopnięciem za 3 punkty.
Po przerwie dalej świetną passę mieli zawodnicy Ravens. Jacoby Jones zaliczył najładniejsze przyłożenie w tym meczu. 49ers wykopywali piłkę z 35 jarda. Ta doleciała aż do strefy punktowej Baltimore, gdzie złapał ją Jones, by potem przebiec 109 jardów i zdobyć touchdown.
Wydawało się, że jest już po meczu. Baltimore prowadzili 28:6. Wtedy nastąpiła nieoczekiwana przerwa w grze. Tak jak w meczu Polski z Kazachstanem czy odbywającym się dzień wcześniej niż Super Bowl spotkaniu Manchesteru United z Fulham na stadionie zgasło światło. Zanim organizatorzy zapalili lampy minęło ponad 30 minut. Podobnie jak na Łazienkowskiej i Craven Cottage po przerwie to faworyci zaczęli spisywać się lepiej. Powrócił Kaepernick, jakiego wszyscy podziwiali w sezonie regularnym. Najpierw podał do Michaela Crabtree, który zdobył przyłożenie, a potem pomyślnie akcję biegową zakończył Frank Gore. Jeszcze w trzeciej części zawodnicy 49ers zdążyli zdobyć kopnięcie z pola za 3 punkty i wynik wynosił 28:23.
W przedostatniej i ostatniej kwarcie Flacco spisywał się słabiej. Nie czarował celnymi podaniami, a głównie wybierał akcje biegowe, który nie przynosiły pożądanych efektów. Na początku czwartej kwarty Ravens udało się kopnąć za 3 punkty. Baltimore mieli poważne problemy - przyłożenia nie zdobyła od początku trzeciej partii! A Kaepernick nie przestawał zachwycać. Znajdował wyjście z każdej sytuacji - raz, gdy nie miał do kogo podawać, postanowił spróbować samemu zdobyć przyłożenie. I to mu się udało. Wówczas obie drużyny dzieliły już tylko dwa punkty.
Ravens kradli czas jak tylko mogli. Ponownie nie potrafili zdobyć przyłożenia, więc uzyskali 3 punkty za kopnięcie z pola. Niewiele czasu zostało graczom z San Francisco, ale udało im się przejść na kilka metrów od pola punktowego rywali. Jednak mimo czterech prób nie zdołali pokonać defensywy Baltimore.
Baltimore Ravens - San Francisco 49ers 34:31 (7:3, 14:3, 7:17, 6:8)
AO
