Obrona będzie kluczem do zwycięstwa - tak mówił przed euroligowym meczem z USK Praga trener Lotosu PKO BP Gdynia Jacek Winnicki. I nie pomylił się. Gdynianki, dzięki świetnej defensywie, wygrały we własnej hali z USK Praga 71:57. Było to dla nich drugie zwycięstwo w rozgrywkach Euroligi.
Wicemistrzynie Polski dyktowały warunki od początku tego spotkania. Po dwóch udanych akcjach Ivany Matovic i celnym rzucie za trzy punkty Natalii Marchanki Lotos PKO BP Gdynia prowadził 7:0. Matovic byłą nie do zatrzymania. Gdynianki konsekwentnie grały na swojego centra wykorzystując brak w składzie rywalek Sonii Kirety. Prawie dwumetrowa Chorwatka doznała kilka tygodni temu kontuzji kolana i w Gdyni się nie pojawiła. Matovic w pierwszej kwarcie rzuciła aż 11 punktów i to głównie dzięki niej Lotos PKO BP Gdynia prowadził po pierwszych 10 minutach 23:11.
W drugiej kwarcie gdyńska środkowa szybko usiadła na ławkę i siedziała na niej aż do końca tej częśći gry. Koleżanki spisywały się jednak równie dobrze. Przede wszystkim twardo grały w obronie i zmuszały koszykarki z Pragi do błędów lub rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Po udanych akcjach w obronie następowały udane akcje w ataku, w których prym wiodła Alana Beard. Po jej „trójce" w 16 minucie było już 36:22 dla gospodyń. Warto odnotować w tej kwarcie debiut przed gdyńską publicznością Monique Currie. Amerykanka weszła na parkiet w 12 minucie, ale widać jeszcze brak zrozumienia z koleżankami. Na szczęśćie gdynianki były tego dnia bardzo dobrze dysponowane. Świetnie grą zespołu kierowały na zmianę Natalia Marchanka i Paulina Pawlak. W efekciena dużą przerwę obie drużyny schodziły przy 18 punktowym prowadzeniu Lotosu PKO BP (44:26). W trzeciej kwarcie mało było ładnej koszykówki.
Oba zespoły skupiły się na obronie, było też sporo błędów z jednej i drugiej strony. Wielki aplauz na trybunach wzbudziła akcja z 24 minuty, kiedy to Natalia Marchanka pięknie podała przez całe boisko w tempo do Emilii Podrug a ta na pełnej szybkości weszła pod kosz i zdobyła punkty. Wśród koszykarek trenera Lubora Blazka prym wiodła Lindsay Whalen, słabo za to grały Swin Cash i Sandra LeDrean. Ale podopieczne Jacka Winnickiego też gdzieś zgubiły skuteczność i w efekcie udanych akcji było w tej odsłonie jak na lekarstwo. Przed ostatnią kwartą Lotos PKO BP Gdynia prowadził 54:39. Gdynianki ani na chwilę nie oddały inicjatywy.
Ważne punkty zdobywała Paulina Pawlak, świetnie gra układała się w defensywie. W efekcie już na kilka minut przed końcem meczu gdyńscy kibice zaczęli fetować zwycięstwo. Ostatecznie Lotos PKO BP Gdynia pokonał ZVVZ USK Praga 71:57. Drużynę trzeba pochwalić za grę w obronie. To, co dotychczas było największą bolączką gdynianek, w tym meczu zafunkcjonowało bardzo dobrze. Na plus trzeba zapisać postawę rozgrywających. Dzisiaj, zarówno Natalia Marchanka, jak i Paulina Pawlak „pociągnęły" zespół. Kolejny dobry mecz zagrała Katia Snytsina i w jej przypadku można już chyba mówić, że kryzys formy ma za sobą, aczkolwiek Katia koniecznie musi popracować nad grą w obronie.
Tradycyjnie już nie można mieć większych pretensji do gry gdyńskich wysokich, aczkolwiek proste błędy kroków Ivany Matovic i niecelne rzuty spod samej „dziury" Magdaleny Leciejewskiej i Emilii Podrug czasami budziły irytację. Zwrócić też należy uwagę na zastawianie. Czeszki zbierały sporo piłek w ataku. Zwycięzców się jednak nie sądzi. Teraz trzeba przygotowywać się do czwartkowego meczu z Ros Casares Walencja. Będzie okazja do rewanżu za sromotną porażkę na inaugurację Euroligi w Walencji.
Lotos PKO BP Gdynia - ZVVZ USK Praga 71:57 (23:11, 21:15, 10:13, 17:18)
Lotos PKO BP: Matovic 18, Snytsina 11, Podrug 10, Beard 10, Pawlak 8, Leciejewska 6, Marchanka 6, Currie 2.
USK Praga: Whalen 21, Le Drean 8, Maltsi 8, Ferancikova 7, Cash 6, Bednarova 4, Elhotova 3.
fot. Marek Stiller