Fraciszek Smuda powołał kolejną bandę na mecze towarzyskie z Ukrainą i Australią. Mam nadzieję, że na tych spotkaniach skończy się towarzyskość naszych piłkarzy, pomimo że mecze towarzyskimi niewątpliwie będą. Tym bardziej, że gramy ze współgospodarzami... Nie, dobra. Tego dowcipu nie da się uratować. Tak, to miał być dowcip.
W najpiękniejszym polskim mieście jakim jest Łódź, przyjdzie nam się zmierzyć z najbardziej europejskim państwem w tej części Europy jakim jest Ukraina (krótkie zadanie: znajdź dwa zwroty ociekają ironią w podanym zdaniu), a parę dni po tym w Krakowie podejmiemy Australię. Oczywiście bijemy się o prestiż i higienę psychiczną nas - czyli kibiców - oraz ich - czyli piłkarzy. Po smutnym bilansie i statystykach ostatnich tygodni w polskiej piłce naprawdę jest o co walczyć. A łatwo nie będzie, bo z ogórkami grać nie będziemy.
Inna sprawa, że Franciszek Smuda wreszcie reprezentacyjne menu przestaje opierać na tych skądinąd sympatycznych warzywach. Dzięki Arturowi Borucowi repertuar jest trochę bardziej mięsny. Szkoda tylko, że część tego mięsa już z lekka trąci kebabem z Centralnego, bo Arkadiusz Głowacki ściągnięty z tureckich wczasów jest pomysłem co najmniej odgrzewanym. Równie odgrzewanym daniem jest Ebi Smolarek, za którym jednak przemawia to, że już prawie nauczył się mówić po polsku (na pewno Józef Wojciechowski mu w tym pomoże). Takie odgrzewane kotlety nie są wcale takie złe, w naszym przypadku mają nawet swoją wartość. Na pewno są lepsze od ogórków.
Mamy też powiew świeżości (stare mięso się marynuje, żeby nie śmierdziało) - a raczej kolejne odcinki seriali. ‘Neverending story' o podtytule „Smuda szuka bramkarza" - tym razem gościem odcinka będzie Grzegorz Sandomierski. W kolejnym odcinku serialu ‘Where on Earth is Sebastian Boenisch‘ tytułowy bohater pojawi się w polskiej kadrze. Reszta raczej bez zmian, czyli nie powinno być niestrawności. Znajdzie się Sadlok (zawsze coś zepsuje, ale szef kuchni musi go dodać), Kamil Glik (włoska kuchnia!), Jeleń po burgundzku i najdroższy w okolicy Sobiech.
Zestaw trochę ciężki do strawienia, ale z tym nie ma problemu. To wszystko pomieści brzuch Macieja Iwańskiego.
Pamiętajmy, że Boruc też lubi zjeść...
Oby tylko nas nie pożarli, bo jeżeli dostaniemy bęcki od Ukraińców i Australiczyjków, to zacznie się robić gorąco.
Jakub Filipowskifot. Damian Filipowski