Wybierz miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w ogólnopolskim wydaniu.

Komentarz: Za starzy...

2008-09-08

 KOMENTARZ

Sobota, godzina 19:00. Parę minut temu sędzia Kristinn Jakobsson zakończył mecz Polska-Słowenia rozgrywany we Wrocławiu. Remisem 1:1 Polacy zaliczyli kolejny falstart w eliminacjach i/lub wielkiej imprezie piłkarskiej. Być może wynik nie jest aż tak tragiczny - ale już gra naszych wołała o pomstę do nieba. Jak powtarzali sprawozdawcy, Polacy grali przed pierwsze 17 minut, a potem...


Z czym do ludzi?

- Dla nas to kompletna porażka - mówił zaraz po meczu Kuba Błaszczykowski. Akurat jego gra na tle reszty kolegów wyglądała fantastycznie i był bodajże jedynym zawodnikiem, który starał się szarpać i ciągnąć grę biało-czerwonych do przodu. Ale z tego co wynikało z protokołu meczowego, w pomocy miał mieć jeszcze czterech kolegów. Tak to wyglądało na papierze, a faktycznie Mariusz Lewandowski wrócił do swojej normalnego (czyt. bezproduktywnej) dyspozycji. Rafał Murawski chyba zostawił buty do gry w Poznaniu, Roger Guerreiro wyglądał jakby w ogóle grał boso... Jacek Krzynówek to zupełnie inna historia, omówiona niżej. Wracając do tematu - jak na mecz z rywalem słabym, który zostawiał naszym niespodziewanie dużo miejsca i czasu do rozegrania piłki, przygotowany raczej na pożarcie, nasza pomoc - mówiąc delikatnie - zaspała haniebnie. Zero inicjatywy, brak pomysłu i totalny brak szybkości - tylu mankamentów nie ma chyba nawet środkowa formacja drużyn w okręgówce. Jedynym piłkarzem, któremu „chciało się chcieć" był własnie Błaszczykowski, ale sam meczu nie wygra. Co nie zmienia faktu, że był blisko, bo co dobre zaczynało się od niego - słupek, świetny strzał po minięciu trzech rywali i posłanie piłki obok słupka. Niedowiarkom przypominam - tak, to polski piłkarz umiejący tyle zrobić. Nie cudowny Brazylijczyk, nie naturalizowany Turek, ani gwiazda z Realu Madryt.

Za starzy?

Należy więc między bajki włożyć rewelacje, że u nas nie można znaleźć dobrze wyszkolonych piłkarzy, że inni mają większy talent albo dryg do techniki. Może Błaszczykowski jest kosmitą albo dobrze udaje, ale jest Polakiem z krwi i kości i mimo tego umie dryblować, biegać oraz ciągnąć grę. Tych umiejętności nie posiedli niestety inni grajkowie reprezentujący nasze barwy. Próbował Jacek Krzynówek, starał się bardzo biedaczyna. Pomimo wielkich zasług i ogromnej woli walki, ambicji i entuzjazmu jaką Krzynówek zawsze prezentował na meczach reprezentacji (mając czy dobrą, czy złą sytuację w klubie!) trzeba wreszcie powiedzieć - dziękujemy. I wcale nie złośliwie, ale zwyczajnie, z szacunkiem. Krzynówek problemy klubowe ma wcale nie od przejścia do Wolfsburga i od kiedy zły, brzydki Felix Magath się uwziął na jego sponiewieraną słowiańską duszę. To już nie te lata, kiedy Krzynio będzie biegał, podawał, strzelał i asystował za wszystkich. A już na pewno nie w tej dyspozycji. Niestety, ktoś w sztabie reprezentacji chyba przedwcześnie uwierzył w to, że Jacek jest nieśmiertelny i będzie grał do 2030 roku równie dobrze. Najwyższy czas szukać następców!

Pytanie tylko: gdzie? Kiedy patrzyłem na wygibasy biednego i chudziutkiego jak szczapa Łukasza Piszczka, to zacząłem się zastanawiać, czy może nowa taktyka Beenhakkera to branie przeciwnika na litość. To by pasowało, biorąc pod uwagę to, że Wichniarek i Jeleń dla Holendra nie istnieją, Brożka poturbowali przez niewidomego sędziego w derby Krakowa, a jedyny groźny napastnik (jak się okazało) Saganowski siedzi ponad 70 minut na ławce. W sumie ta taktyka działała, bo przecież Słoweńcy sami sobie sprokurowali rzut karny z pierwszej połowy, ale potem się opamiętali i doszli do wniosku, że ludzkich odruchów dość i należy we Wrocławiu walczyć o trzy punkty.

A nie było o to trudno, bo obrona dziurawa jak ser szwajcarski, chociaż ten pewnie tym porównaniem się czuje obrażony. Bartosz Bosacki nijak nie pasował do słów Franciszka Smudy, że jest jednym z najlepszych stoperów w Polsce. Marcin Wasilewski był powolny jak ślimak z anemią, na dodatek kiedy atakowaliśmy, to on bronił, a kiedy broniliśmy, to on miał chyba problemy ze spodenkami. Widać za to, że od starszych kolegów uczy się Marcin Kowalczyk - pomimo tego, że powinno mu się chcieć nieco bardziej, wziął przykład ze starszych kolegów i dawał się kiwać jak junior i wyprzedzać na niemożliwie krótkich dystansach. W tej zbieraninie zmęczonych życiem defensorów jedynym solidnym był nowy kapitan Polaków - Michał Żewłakow. I ten akurat oprócz poprawnej gry w defensywie, jako kapitan próbował także pobudzać kolegów do ataków. Szkoda, że wyglądało to tak, jakby nie mówili w tym samym języku...

Atmosfera?

Zmęczenie życiem na twarzach naszych zawodników to zresztą nieprzypadkowe stwierdzenie. Prawie wszyscy byli ospali, jakby smętni i dziwnym trafem co drugi wyglądał na wczorajszego. Oczywiście bzdurne byłoby stwierdzenie, że tym razem wszyscy zawodnicy w kadrze pili, złośliwym - że integrują się w bólu z Borucem i resztą. Tym niemniej daje to do myślenia, że oprócz sposobu gry, ich aparycja także wskazuje na niechęć. Może atmosfera w kadrze faktycznie daleka jest od wesołej, czy chociażby normalnej. Początkowo wydawało mi się to niemożliwe, żeby atmosfera tak łatwo się zmąciła, ale gdyby tak policzyć wszystkie ta kataklizmy, mniej więcej od czerwca, od kiedy to nie stało się w kadrze nic dobrego, to jednak coś w tym może być. Naszym brakuje zwycięstwa, a przede wszystkim kogoś, kto by ich zebrał do kupy. Lidera w szatni, trenera, psychologa - obojętnie kogo. Widać gołym okiem, że problem leży w ich głowie. Jedynie poczuwający się do obowiązków kapitana Żewłakow, głodny gry (nieobecny na Euro) Błaszczykowski i czujący swoją szansę Fabiański. Nota bene, ten właśnie piłkarz uratował nam remis. Może to nie były cudowne parady nie z tej ziemi, ale bramkarz Arsenalu wykonał kawał dobrej roboty, naprawiający błędy kolegów-gamoni z defensywy i powinni mu oni postawić duże piwo po meczu. Albo może lepiej pozostać przy czymś mniej kontrowersyjnym. Może kubeł zimnej wody - dla wszystkich?

Za młodzi?

Miała być ewolucja, rewolucja, przemeblowanie... Skutecznych Żurawskiego i Smolarka Beenhakker zamienił na Piszczka, któremu brakuje ogrania i Rogera, który się zawiesił na Euro. To chyba pozycję Smolarka zajął Brazy... pardon, Polak! Patrząc na osiągi obydwóch - tak jakby wymienić dużego fiata na furmankę, ale za to finezyjną. Oprócz jednego meczu na Euro, Rogerowi wyszło jeszcze pozostanie w Legii - i to na dodatek wyszło mu bokiem, bo formy nie ma żadnej. Smolarek zresztą też sytuację klubową ma nieciekawą, bo grymasił i nie chciał wyjeżdżać z ciepłego Santander. Gdzie są więc młodzi?

Radosław Majewski dorósł zbyt szybko, ale reprezentacji jest potrzebny. W jednym meczu ma więcej prostopadłych podań, niż Lewandowskiemu jest w stanie się w całym życiu przyśnić. A współczynnik drewna w drużynie bez niego tak, czy siak się będzie zgadzał, bo defensywnych pomocników o wiele bardziej kreatywnych na pewno nie brakuje. Co prawda Murawski z Bandrowskim dzisiaj byli obaj godni siebie, ale już kolejny banita - Dudka nie byłby tutaj taki zły. Ale jego niestety przez te, czy inne względy też nie ma, a - jak widać - szkoda. W obronie też nie ma za bardzo komu oddawać pola. Wypada więc znowu zacząć lament nad tragicznym szkoleniem młodzieży w Polsce. I na złość przypomnieć świetnie wyszkolonego Błaszczykowskiego!

Szkoda, bo wystarczy poszukać. Nikt jakoś nie widzi, że wciąż do kadry nadaje się Marcin Baszczyński, ostatnio - o ironio! - grający na środku obrony Wisły. Albo dać szansę komuś z młodych zawodników, których Benhakker bez sumienia targa na każde zgrupowanie, żeby może zadebiutowali za kilka lat...

Jak?

Ostatnią rzeczą jaką o naszej drużynie można powiedzieć, to to, że umiemy grać w ataku pozycyjnym. Spokojnie, nie nasza wina - pogoda nie taka, paliwo drogie, rząd zły, każdemu się zdarza, przez 10 lat nie można się nauczyć. Wybaczamy, przecież nie musimy się uczyć. Grecy też nie umieli, a mistrzostwo Europy zdobyli. Dziwne jest tylko to, że genialny Holender nie wpadł na pomysł, że skoro nie umiemy wejść z piłką do bramki z gry, to może należałoby ćwiczyć do znudzenia rzuty rożne, wolne, karne, brakowe, autowe i - najważniejsze! - na taśmę. To wcale nie żart. Oprócz fatalnego wykonywania stałych fragmentów gry (nie pamiętam kiedy ostatni raz zdobyliśmy gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego albo rożnego, że już o bezpośrednim strzale nie wspomnę... przypominam sobie tylko strzał z rzutu rożnego Żurawskiego z Irlandią Północną, ale to chyba nie było ćwiczone), nie umiemy walczyć do końca. Nie umiemy wyszarpać zwycięstwa albo remisu w końcówce. Tylko Portugalczycy dali się przechytrzyć. A na ogół w bambuko robią nas, na przykład Austriacy, Węgrzy, Niemcy 4 lata temu...

Ale to nie moment żeby wieszać psy na Beenhakkerze. Pomimo błędów w selekcji, należy mu zaufać i wierzyć, że w końcu - przepraszam za wyrażenie - weźmie tę całą bandę za mordę i nauczy ich wreszcie myśleć na boisku. Nikt nie każe grać Polakom cudownie, ale na miarę możliwość. A w zasięgu ich możliwości było biegać, walczyć, strzelać, a nawet wygrać dzisiaj ze Słowenią. I to się nie udało nie dlatego, że Leo jest be, tylko dlatego, że naszym piłkarzom czasami trzeba pokazać coś jak małemu dziecku, a potem będzie dobrze.

Jakub Filipowski
(jakub.filipowski@dlastudenta.pl)

fot. Damian Filipowski/filipowski.biz


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama