Od zawsze wiadomo, że polska liga koszykówki obfituje w czarnoskórych Amerykanów. Czym jest to spowodowane?
Nie wiadomo, czy amerykański znaczy lepszy. Obserwując zawodników grajacych w NBA, wydawałoby się, że tak. Jaką sławą i prestiżem cieszą się np. Michael Jordan, Dwight Howard czy Dwyane Wade? Wiadomo natomiast, że "polscy" czarnoskórzy koszykarze to zawodnicy, ktorym nie spełnił się "American Dream", jeśli chodzi o zawodową koszykarską ligę amerykańską. Setki tysięcy rozmarzonych młodych mężczyzn, którzy zostali odrzuceni przez wielki świat, robią karierę w ligach europejskich.
Badania wykazują, iż czarnoskórzy sportowcy nie tylko szybciej biegają, ale też wyżej skaczą. Czy to jest jednak wyznacznik dobrego zawodnika? W Polsce jest wielu młodych, którzy marzą o karierze zawodowej w lidze basketu. Nie mają na to jednak wiekszych szans, bo kluby i trenerzy wybierają coraz więcej zagranicznych pseudogwiazd NBA. Nielicznym udaje się wedrzeć do rozgrywek. Przykładem dla nich jest na pewno Mateusz Ponitka, zawodnik AZSu Politechniki Warszawskiej, osiemnastolatek z wielkimi aspiracjami i możliwościami. Jego kariera rozpoczęła się znienacka i miejmy nadzieję, że nie skończy się szybko.
Kluby prześcigają się w transferach zagranicznych zawodników, którzy są niejako prestiżem dla klubu. To głównie oni odpowiedzialni są za efektowne akcje podkoszowe i piękne wsady. Polska liga stara się zrobić z siebie widowisko jak w NBA, nie dając możliwości rozwoju polskim graczom. Należy dodać również, że zagraniczni koszykarze kosztują więcej niż rodacy. Tak więc kluby poniekąd marnują pieniądze na zawodników, zamiast inwestować je w młode pokolenia, które kiedyś mogłyby osławić niejeden zespół. Z drugiej zaś strony, działacze żalą się, że moda na Amerykanów wzięła się stąd, iż Europejczycy kosztują dwa razy więcej od graczy zza oceanu. W połowie lat 90-tych, czarnoskóry Amerykanin był luksusem, bo wtedy przepisy stanowiły, że można zatrudnić tylko dwóch obcokrajowców. Teraz są namiastką NBA w Polskiej Lidze Koszykówki.
W tym roku na transfery miał wpływ również lokaut. Trener Anwilu twierdzi, że dla zawodników, którzy i tak nie dostali szansy w NBA, lepiej było obniżyć oczekiwania, niż stracić sezon. Poza tym rynek amerykańskich graczy w Europie jest coraz większy, co również zmniejsza oczekiwania finansowe.
Z tego wynika, że głównym powodem zatrudniania koszykarzy z USA jest prestiż. Zaraz za nim plasują się koszta "kupna" zawodnika, bo oprócz marki jaką reprezentuje, jest też tańszy od Europejczyka. Mecz obecnie to show, a czarnoskórzy Amerykanie doskonale wpasowują się w medialne środowisko showbiznesu i promują sami siebie na gwiazdy.
Małgorzata Szczesnowska