Półfinały Dominet Bank Ekstraligi rozpczęte! Po pierwszych meczach widać, że walka o finał będzie toczyć się niemalże na noże. A każdą z par można nazwać przedwczesnym finałem ligi.
BOT Turów Zgorzelec - Asco Śląsk Wrocław 1:1
Ten półfinał ma wiele dodatkowych smaczków. Dolnośląskie derby, starcie pokoleń trenerów ze Słowenii (trenerski wyga Andrej Urlep kontra młody gniewny Saso Filipovski), pojedynek świetnych w defensywie drużyn, potyczki kapitana Śląska Radosława Hyżego z byłym zespołem... To też starcie dwóch bardzo ambitnych ekip - drużyny ciągle na dorobku, z każdym sezonem mierzącej coraz wyżej (Turów) i dawnego ligowego potentata, do niedawna pogrążonego w kryzysie (Śląsk). Czy przy takiej liczbie podtekstów może zabraknąć emocji?
W pierwszym meczu, Turów przejechał się po Śląsku niczym walec. Po pierwszej połowie ekipa Saso Filipovskiego prowadziła 10 punktami, a w trzeciej kwarcie docisnęła śrubę jeszcze mocniej. Turów zdobył wtedy 23 punkty, pozwalając Śląskowi zdobyć tylko siedem. Czwarta kwarta była już bez znaczenia, a mecz zakończył się aż 23-punktowym zwycięstwem Turowa.
Kluczem do zwycięstwa zgorzelczan była doskonała skuteczność w ataku. Turowowi "siedziało" zarówno za 2 (66%) i za 3 (40%). Dość powiedzieć, że aż ośmiu koszykarzom Turowa udało się trafić co najmniej raz za trzy. Dodajmy do tego jak zwykle dobrą grę zgorzelczan w obronie (Śląsk miał w tym meczu skuteczność 31% za 2, 28% za 3 i 41% (!) z linii rzutów osobistych). i staje się jasne, że Śląsk nie miał wielu szans w starciu z tak dobrze dysponowanym rywalem.
W pierwszym meczu Turów pociągnął Thomas Kelati, zdobywca 19 punktów (w tym 4 "trójki"). Niezłe zawody zaliczył też - w sezonie zasadniczym grywający ogony - Krzysztof Roszyk, który rzucił 13 punktów. W Śląsku najlepiej spisał się doświadczony Dominik Tomczyk (12 punktów, 4 zbiórki).
Po wysokiej porażce w pierwszym starciu, wrocławianie zapowiadali odwet. I jak mówili, tak zrobili. Śląsk, po gorącej końcówce spotkania, pokonał Turów 57:55 i wyrównał stan rywalizacji na 1:1.
Śląsk szybko przejął inicjatywę, jakby chciał za wszelką cenę zmazać plamę po fatalnym pierwszym meczu. Podopieczni Andreja Urlepa grali bardzo twardo w obronie, a w ataku nie pozwalali Turowowi na wiele. Ciężkie życie z wrocławską defensywą miał Thomas Kelati, który zupełnie nie mógł znaleźć sobie dobrej pozycji do rzutu.
Do przerwy Śląsk prowadził 34:29. W trzeciej odsłonie spotkania, Turów zaczął naciskać. I przyniosło to efekt, bo zgorzelczanom udało się zmniejszyć straty do zaledwie dwóch oczek. Czwarta kwarta była już istnym defensywnym maratonem. Oba zespoły rzuciły w sumie 14 punktów, co najlepiej obrazuje, jakie zasieki czekały na koszykarzy w obronie.
Ostatni celny rzut tego meczu został oddany na nieco ponad 2 minuty przed syreną końcową. Było 57:55 dla Śląska. Później kibice w hali Turowa oglądali tylko tytaniczną defensywę. Zgorzelczanie mieli kilka szans na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść, ale Fortuna tego dnia nie była dla nich łaskawa. I to wrocławianie schodzili z parkietu uśmiechnięci.
Druga potyczka półfinałowa była popisem Marcina Stefańskiego. Skrzydłowy Śląska zdobył 17 punktów, przy skuteczności 100% (4/4 za 2, 3/3 za 3)! Do tego zagrał rewelacyjnie w defensywie. Popularny "Stefan" przykleił się do Kelatiego niczym rzep. Lider Turowa oddał w tym spotkaniu jeden celny rzut z gry. 9 z 11 swoich punktów uciułał na linii rzutów wolnych.
Nie pograł Kelati, nie pograł również drugi lider Turowa, Andres Rodriguez. Portorykańczyk zdobył tylko 1 punkt i miał ledwie 3 asysty (co jak na niego jest kiepskim rezultatem).
Kolejne mecze między Turowem i Śląskiem odbędą się 27 i 29 kwietnia we Wrocławiu.
Pierwszy mecz: BOT Turów Zgorzelec - Asco Śląsk Wrocław 74:51 (17:11, 19:15, 23:7, 15:18)
BOT Turów: Thomas Kelati 19 (4), Krzysztof Roszyk 13 (2), Andres Rodriguez 8 (2), Vjeko Petrovic 7 (1), Lance Williams 7, Sladjan Ljubotina 5 (1), Dragisa Drobnjak 5 (1), Łukasz Koszarek 4, Robert Witka 3 (1), Andrej Stimac 3 (1), Piotr Pluta 0, Scooter Sherill 0;
Asco Śląsk: Dominik Tomczyk 12 (1), Dean Oliver 10 (2), Radosław Hyży 6, Oliver Stevic 6, Zendon Hamilton 5, Kamil Chanas 3, Ime Oduok 3, Artur Mielczarek 3 (1), Marcin Stefański 2, Miha Fon 1, Brandun Hughes 0, Bartosz Diduszko 0.
Drugi mecz: BOT Turów Zgorzelec - Asco Śląsk Wrocław 55:57 (14:20, 15:14, 19:16, 7:7)
BOT Turów: Robert Witka 22 (2), Thomas Kelati 11, Krzysztof Roszyk 10 (1), Vjeko Petrovic 7 (1), Łukasz Koszarek 2, Dragisa Drobnjak 2, Andres Rodriguez 1, Sladjan Ljubotina 0;
Asco Śląsk: Marcin Stefański 17 (3), Dominik Tomczyk 14 (3), Dean Oliver 9 (1), Zendon Hamilton 6, Radosław Hyży 4, Kamil Chanas 4, Brandun Hughes 3 (1), Miha Fon 0, Oliver Stevic 0.
Prokom Trefl Sopot - Anwil Włocławek 1:0
Równie gorąco było w potyczce Prokomu Trefla Sopot z Anwilem Włocławek. To powtórka z zeszłorocznego finału DBE. W tym roku ktorejś z drużyn nie uda się powtórzyć osiągnięcia z zeszłego sezonu. Po pierwszym meczu, na gorszej pozycji jest Anwil. Ale przed nami co najmniej 3 mecze.
Ojcem zwycięstwa Prokomu można nazwać srodkowego, Huseyina Besoka. Turek zdobył 19 punktów, miał 5 zbiórek i 3 bloki. W defensywie zaś zamienił mecz środkowego Anwilu, Otisa Hilla, w koszmar. Amerykanin nie miał żadnego pomysłu, jak przejść Besoka i zaledwie co drugi rzut znajdował drogę do kosza. Także na deskach Hill, nękany również przez Andersena i Masiulisa, nie mógł wiele zdziałać.
Oprócz Besoka, dobrą robotę dla Prokomu zrobił w tym meczu Christian Dalmau. Portorykańczyk zapisał na swoim koncie 23 punkty (w tym 5/5 za trzy) i 5 asyst.
W Anwilu najlepsze zawody zaliczył Zbigniew Białek (16 punktów, 4 zbiórki, 3 przechwyty). Pozostali koszykarze włocławian, zwłaszcza liderzy, spisali się przeciętnie. I chyba w tym należy upatrywać przyczyn porażki podopiecznych Alesa Pipana. Ani Hill, ani Andrzej Pluta, ani Goran Jagodnik nie zagrali na swoim normalnym poziomie. Bez etatowych snajperów i bez najlepszego zbierającego, włocławianie nie mieli do powiedzenia w starciu z szeroką talią sopockich asów.
Kolejny mecz Prokomu z Anwilem we wtorek. Włocławianie przystąpią do niego osłabieni. Kontuzja mięśnia wykluczyła z gry do końca sezonu najlepszego obrońcę Anwilu, Gatisa Jahovicsa.
Pierwszy mecz: Prokom Trefl Sopot - Anwil Włocławek 90:83 (26:20, 22:25, 20:20, 20:18)
Prokom: Christian Dalmau 23 (5), Huseyin Besok 19 (1), Adam Wójcik 10 (1), Filip Dylewicz 8, Michael Andersen 8, Tomas Masiulis 6, Donatas Slanina 6, Jasmin Hukic 5 (1), Tomas Pacesas 5 (1), Jeff Nordgaard 0;
Anwil: Zbigniew Białek 16 (2), Andrzej Pluta 14 (2), Otis Hill 12, Chris Thomas 11 (1), Sejd Hajric 11, Goran Jagodnik 9, Wiktor Grudziński 5 (1), Nikola Otasevic 5 (1), Bartłomiej Wołoszyn 0.
Drugi mecz: 24.04, godz. 18, Sopot.
Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)