- Znaleźć się w gronie tych najlepszych to wielki honor, tym bardziej, że w naszej lidze gra wielu Amerykanów i zawodników z innych krajów - mówi Dardan Berisha, koszykarz Anwilu Włocławek.
Jacek Seklecki: Kibiców bardzo interesują początki Pańskiej kariery.
Dardan Berisha:
Sportem interesowałem się już od najmłodszych lat, jednak na początku
była to piłka nożna. Wiele osób mówiło mi, że miałem talent do tej
dyscypliny, ale jak wiadomo jestem z Kosowa, tam przez długi czas była
wojna i inne problemy polityczne, co sprawiło, że nie mogłem uprawiać
już piłki nożnej. Nie było stadionów, ani żadnej bazy, którą można było
wykorzystać. Po tym przyszła właśnie koszykówka. Zaczynałem jak pewnie
każdy od gry na podwórku. Zostałem dostrzeżony przez trenerów i w pewnym
sensie zmuszony do gry w koszykówkę. Zacząłem więc w Kosowie, gdzie
nauczyłem się podstaw, dyscypliny i wszystkiego co potrzebne na
początek. Później wyjechałem do Chorwacji, gdzie przez dwa lata
przyswoiłem sporo nowych detali w juniorskich drużynach Cibony Zagrzeb.
Następnie była przygoda w Hiszpanii, która nie udała się, bowiem było to
jeszcze dla mnie za wcześnie, aż w końcu padło na Polskę. Wszystko
dzięki trenerowi Mladenowi Starceviciowi, któremu jestem bardzo
wdzięczny, gdyż to gdzie jestem w tej chwili jest w dużym stopniu jego
zasługą. To on wziął mnie pod swoje skrzydła, był cierpliwy, miał
świetne podejście do mnie, pracując przez te wiele godzin na treningach
ze mną, nie tylko koszykarsko, ale i mentalnie. Jemu i całej Polonii
2011 jestem wdzięczny.
Dlaczego jednak ostatecznie postawił Pan na koszykówkę, a nie spróbował później jeszcze raz z piłką nożną?
-
Mój tato grał w koszykówkę i był za tym, abym uprawiał ten sport. W
Kosowie koszykówka była bardzo popularna i jest w dalszym ciągu, więc
jak dostrzeżono u mnie talent, to na ten sport byłem niemal skazany.
Niemniej jednak cały czas kocham koszykówkę, więc była to dla mnie
czysta przyjemność, a nie tylko praca. Takim samym uczuciem darzę piłkę
nożną, ale postawiłem na basket, od 15. roku życia liczy się już tylko
ten sport, któremu podporządkowałem wszystko, bardzo wcześnie wyjechałem
z domu i dlatego nie żałuję swojej decyzji i tego gdzie jestem. Wiem,
że nadal będę ciężko trenował, aby osiągnąć jeszcze lepszy poziom.
Co jest Pana mocną stroną jako koszykarza?
-
Wolałbym, aby to inni mnie oceniali. Niemniej jednak moją silną stroną
jest rzut. To jemu poświęcam najwięcej pracy i on jest moją największą
bronią. Poza tym jest wiele elementów, które muszę jeszcze dopracować,
jak np. obronę.
Jaką najefektowniejszą akcję pamięta Pan z tego sezonu?
-
Myślę, że do tych najefektowniejszych należy zaliczyć wsad Davida
Weavera, a także fenomenalny lot Mateusza Ponitki. Oprócz nich jest
wielu świetnych koszykarzy, którzy zawsze potrafią wykonać coś
niesamowitego, ale tych dwóch wyróżniłbym ponad innych.
Czym jest dla Pana koszykówka?
-
Jest całym moim życiem! Oczywiście rodzina jest jeszcze ważniejsza i to
nie podlega żadnej wątpliwości, że dla niej zrobię wszystko, ale to
koszykówka jest tym, co nauczyło mnie życia. Jako bardzo młody chłopak
wyjechałem z domu i w dużej mierze musiałem radzić sobie sam. Dzięki
koszykówce wydoroślałem, ona uformowała mój charakter i nauczyła mnie
samodyscypliny.
Jakie to uczucie brać udział w takim wydarzeniu jak Mecz Gwiazd Tauron Basket Ligi?
-
To ogromne wyróżnienie dla koszykarza. Znaleźć się w gronie tych
najlepszych to wielki honor, tym bardziej, że w naszej lidze występuje
wielu Amerykanów i zawodników z innych krajów. Dwa lata temu grałem już w
takim spotkaniu, więc doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co to za
wydarzenie i jak to jest w nim uczestniczyć. Dziękuję kibicom, że widzą
moje postępy w koszykówce. Ja na pewno nie poprzestanę na tym co mam,
tylko będę parł do przodu, więc występ w takim meczu będzie dużym
zaszczytem.
Jak można określić prawdziwą gwiazdę Tauron Basket Ligi?
-
Musi to być koszykarz, który wyróżnia się na tle innych i potrafi
zrobić coś, czego wielu nie jest w stanie powtórzyć. Dotyczy to
efektownych wsadów, serii trudnych rzutów, czy innych elementów
koszykówki, w tym obrony. Cieszę się więc, że jestem brany pod uwagę
przy takim meczu.
Co trzeba zrobić, aby zainteresować ludzi Meczem Gwiazd?
-
Tutaj pole do popisu mają różnej maści marketingowcy. Piłka nożna i
siatkówka są na wysokim poziomie w Polsce, więc aby kibiców sportu
przekonać do koszykówki, trzeba wykonać naprawdę kawał dobrej roboty.
Tauron Basket Liga jest bardzo wyrównana, każdy z każdym wygrywa, liga
jest bardzo ciekawa, co może sprawiać, iż Mecz Gwiazd powinien
zapowiadać się wyjątkowo emocjonująco.
Czy uważa Pan, że występ w Meczu Gwiazd może mieć wpływ na przebieg kariery?
-
Dwa lata temu jako młody zawodnik miałem możliwość sprawdzenia swoich
umiejętności, grając w Meczu Gwiazd ze starszymi i bardziej
doświadczonymi koszykarzami. To było dla mnie wielkim wyzwaniem. Dzięki
temu uwierzyłem w siebie i zrozumiałem, że wykorzystując swój potencjał,
mogę stać się jednym z takich zawodników. To wielkie wydarzenie w życiu
każdego koszykarza.
W jaki sposób zachęci Pan do głosowania właśnie na Pana do pierwszej piątki Północy?
-
Wiem, że jestem drugi za Łukaszem Koszarkiem, ale i tak jest to dla
mnie świetny wynik. Łukasz to fantastyczny zawodnik, więc znalezienie
się tuż za nim już jest wyróżnieniem. Dziękuję wszystkim, którzy na mnie
zagłosowali, proszę o kolejne głosy, ja postaram się odwdzięczyć dobrą
grą na parkiecie.
Wywiad pochodzi ze strony: www.meczgwiazd.plk.pl