Nie udało się koszykarkom Lotosu PKO BP Gdynia odnieść trzeciego zwycięstwa w Eurolidze. Gdynianki uległy przed własną publicznością Ros Casares Walencja 59:85.
Nie udało się koszykarkom Lotosu PKO BP Gdynia odnieść trzeciego zwycięstwa w Eurolidze. Gdynianki uległy przed własną publicznością Ros Casares Walencja 59:85. Tylko w pierwszej kwarcie gra wicemistrzyń Polski mogła zadowolić licznie zgromadzonych fanów. Koszykarki z Gdyni grały na wysokiej skuteczności, świetnie funkcjonowała obrona. Zaczęło się od „trójki" Katii Snytsiny, za chwilę 2 punkty dołożyła Magdalena Leciejewska i otwarcie dla Lotosu PKO BP Gdynia w stosunku 5:0. Gdynianki grały szybko, z polotem, podejmowały dobre decyzje rzutowe. Po celnych rzutach za trzy punkty Alany Beard i Natalii Marchanki oraz ładnych kontratakach kończonych przez Snytsinę i Emiliję Podrug ręce same składały się do oklasków.
Po wygranej pierwszej kwarcie 22:14 nikt chyba nie spodziewał się, że obraz gry ulegnie tak diametralnej zmianie. W drugiej kwarcie Hiszpanki zaczęły jednak bronić agresywnie na całym boisku i podopieczne Jacka Winnickiego zaczęły mieć problemy. Gdynianki nie były w stanie znaleźć recepty na znakomitą defensywę Ros Casares, czego dowodem jest aż 10 strat w tej kwarcie. Przez pierwsze 3 minuty drugiej kwarty Lotos PKO BP Gdynia nie zdobył żadnego punktu. Niemoc strzelecką przerwała dopiero Alana Beard. Jednak po dwóch świetnych akcjach De Lishy Milton było już tylko 24:23 dla gdynianek. Natychmiast jednak dwoma celnymi rzutami za trzy punkty odpowiedziała Magdalena Leciejewska i wydawało się, że wszystko wraca do normy. Niestety, nie wróciło. Na niespełna 2 minuty przed końcem drugiej kwarty Anna Montanana wyprowadziła swój zespół na pierwsze prowadzenie 33:32. Na duża przerwę oba zespoły schodziły przy trzypunktowym prowadzeniu Ros Casares Walencja (39:36).
Mimo, że druga kwarta została przegrana różnicą 11 punktów, to kibice wciąż mieli nadzieję na wygraną z faworyzowanym rywalem. Niestety, okazało się, że na drugą część meczu podopieczne Ismaela Canto wyszły jeszcze bardziej zdeterminowane. To co hiszpański zespół zaprezentował w obronie to po prostu koszykarski kosmos. Gdynianki miały problem z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy i z ustawieniem ataku pozycyjnego. Agresywnie kryjące Hiszpanki biegały jak szalone, znakomicie podwajały i wywierały presję na rywalkach, czego efektem były liczne straty.
Gospodynie często miały problemy z wypracowaniem sobie pozycji do rzutu. Nie szło z obwodu, nie szło też spod samego kosza. Hiszpanki świetnie grały w obronie przeciwko Ivanie Matovic. Ta przebłysk dobrej gry miała jedynie w trzeciej kwarcie, kiedy to zdobyła pięc punktów z rzędu i przewaga Ros Casares stopniała do trzech punktów. To było jednak wszystko na co było stać gdynianki tego dnia. Hiszpanki w czwartej kwarcie panowały na parkiecie w sposób bezdyskusyjny. Rozluźnione, pewne zwycięstwa raz za razem popisywały się efektownymi akcjami. W końcówce meczu nie angażowały się tak mocno w obronie i wicemistrzynie Polski zdobyły kilka punktów.
Ostatecznie Lotos PKO BP Gdynia przegrał z Ros Casares Walencja 59:85 i aby mysleć o awansie do kolejnej rundy rozgrywek musi szukać punktów w meczach wyjazdowych. W gdyńskiej drużynie pochwalić należy Magdalenę Leciejewską, która zagrała na bardzo dobrej skuteczności, zdobyła 14 punktów i zebrała z tablic 7 piłek.
Lotos PKO BP Gdynia - Ros Casares Walencja 59:65 (22:14, 14:25, 11:18, 12:28)
Lotos PKO BP: Leciejewska 14, Beard 11, Matovic 9, Podrug 6, Snytsina 6, Marchanka 5, Currie 4, Jujka 4, Tomiałowicz 0, Pawlak 0
Ros Casares: Milton 19, Valdemoro 17, Montanana 12, Vesela 11, Torinikidou 10, Hodges 6, Palau 5, Aguilar 5, Vecerova 0
Jacek Winnicki: Mimo wysokiej porażki nie zagraliśmy słabego meczu. W pierwszej kwarcie wszystko nam wychodziło, ale od drugiej mieliśmy problemy z wysoko postawioną obroną rywalek. Nie byliśmy w stanie za wiele zrobić. Liczyliśmy na niespodziankę, ale Ros Casares to jeden z najlepszych zespołów Europy. Nie udało się wygrać, ale walczyliśmy i za to chciałbym podziękować moim zawodniczkom. Teraz jedziemy do Jekaterinburga i nie ma co ukrywać, że będzie ciężko. Ale tanio skóry nie sprzedamy. Najpierw jednak w niedzielę czeka nas mecz z Wisłą Can Pack Kraków. Będzie to z pewnością ciężki pojedynek, bo Wisła to klasowy zespół.