W niedzielę na torze Hungaroring odbędzie się kolejny wyścig z cyklu Grand Prix. Na trybunach ma pojawić się rekorodwa liczba 200 tys. fanów.
GP Węgier to dla kibiców najlepsza okzja, by na żywo obserwować zmagania Polaka. Z jego rodzinnego Krakowa do Budapesztu jest bowiem tylko 400 km. Kubica właśnie tam zobaczył wyścig F1 i tam rok temu zadebiutował, zajmując 7. miejsce. Potem jednak z uwagi na nieprawidłową wagę bolidu, Polaka zdyskwalifikowano.
- To trudny tor, jeden z najwolniejszych w Formule 1. Ale na podobnym pod tym względem Grand Prix Monako dobrze dawaliśmy sobie radę, więc sądzę, że tym razem będzie równie dobrze, a nawet lepiej - mówi Kubica, który w Monako przyjechał piąty, tuż przed kolegą z zespołu BMW Sauber Nickiem Heidfeldem.
Zwykle Hungaroring jest jednym z najgorętszych torów. Zbudowano go bowiem w dolinie, gdzie nie ma wiatru. Zeszły rok z deszczem był wyjątkowy. Tym razem będzie bardzo ciepło - około 27 st. C. BMW Sauber nie pozostawił wiele przypadkowi i testował samochody w upale w Jerez de la Frontera.
- Byłem za kierownicą każdego dnia testów, więc będę dobrze przygotowany na upał - twierdzi polski kierowca. - Ale w zeszłym roku też przygotowaliśmy się na upał, a padał deszcz i było poniżej 20 stopni.
Sama walka o tryumf na Węgrzech zapowiada się pasjonująco, szczególnie z uwagi na rywalizację dwóch kolegów z teamu McLarena. Lider klasyfikacji GP Lewis Hamilton ma bowiem tylko dwa punkty przewagi nad drugim Fernando Alonso. Hiszpan, który od początku sezonu był w cieniu młodszego kolegi, teraz zechce go wyprzedzić.
Do końca tegoroczngo GP zostało już tylko siedem wyścigów. Robert Kubica w klasyfikacji ogólnej zajmuje 6. miejsce i traci 12 punktów do kolegi z zespołu, Nicka Heidfelda.
- cytaty za gazeta.pl
Tomek Szuchta
(tomek.szuchta@dlastudenta.pl)