Jeden z symboli NBA ostatniej dekady, 34-letni Grant Hill porozumiał się w sprawie kontraktu ze "Słońcami" z Phoenix. Zarobi sumę czterech milionów dolarów.
Hill aż siedmiokrotnie grał w Meczu Gwiazd NBA. W 2000 roku podpisał gigantyczny kontrakt z Orlando Magic. Niestety, karierę złamały mu kontuzje i ani on specjalnie się nie nagrał, ani klub nie miał wielkiego pożytku ze swojej gwiazdy.
Dopiero ostatni sezon byl dla Hilla udany. Wystąpił on w większości spotkań i był czołowym graczem Orlando. Teraz wiele klubów proponowało mu umowę, jednak początkowo sam gracz chciał zostać na Florydzie bądź skończyć karierę.
Ostatecznie zdecydował się pójśc do Phoenix Suns, bo - jak sam twierdzi - zamierza walczyć o mistrzostwo. Nie liczyła się zatem suma zarobków. Hill mógł spokojnie w innych klubach dostać większą gażę, jednak postawił na sport.
"To pewne, że mógł zarobić więcej w innym klubie, ale nie chodziło mu o finanse. Chce bowiem grać w drużynie, która walczy o najwyższe cele, i pomóc je osiągnąć" - powiedział agent koszykarza Lon Babby.
Dla "Słońc", o ile zdrowie dopisze, Grant może być dużym wzmocnieniem. Warto pamiętać, iż jest to jednak z legend NBA. W 1994 roku zdobył tytuł Debiutanta Roku, wygrał też głosowanie na MVP Meczu Gwiazd wyprzedzając samego "Air" Jordana. Hill jest także mistrzem olimpijskim z Atlanty.
Statystytki jego kariery wyglądają doprawdy imponująco. Średnio zdobywał w meczu 20 punktów, 6,9 zbiórki, 5,3 asysty i 1,4 przechwytu. Jak na gracza, który przez około 4 sezony borykał się z kontuzjami, to doskonały bilans.
Orlando po odejściu Hilla znalazło sobie już nowego koszykarza. Jest nim Rashard Lewis, grający ostatnio w "Ponaddźwiękowcach" ze Seattle.
- cytat za gazeta.pl
Tomek Szuchta
(tomek.szuchta@dlastudenta.pl)