Wybierz miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w ogólnopolskim wydaniu.

Polska po holendersku

2007-12-05

 Leo Beenhakker kolejny raz udowodnił, że jest nieprzeciętnym trenerem, a jego „nieskażenie" polską mentalnością jest jednym z największych atutów, które w nieskrępowany sposób pozwalają mu łamać przyjęte przez polskich selekcjonerów schematy myślenia.

Niedoceniany

Co prawda nawet po historycznym sukcesie "biało - czerwonych" nadal pojawiają się głosy powątpiewające w słuszność przyjętej przez Holendra strategii, jednak wydaje się, że pozostają one w zdecydowanej mniejszości.

Przecierałem oczy ze zdumienia czytając dziś rano słowa jednego z najwybitniejszych w historii Polski piłkarzy, który nie tylko zasłużył się dla reprezentacji, ale osiągnął sukces między innymi w wielkim Juventusie. Zbigniew Boniek stwierdził, że jeśli na ME wyjdziemy z grupy uzna to za cud, a tak w ogóle to Beenhakker musi jeszcze poznać lepiej, jak to nazwał, polską rzeczywistość. O ile co do pierwszego stwierdzenia na pewno wielu kibiców mogło by się nie zgodzić, o tyle co do drugiej kwestii przekornie przyznam byłemu selekcjonerowi 100 % racji. Co więcej, powiem - i bardzo dobrze, że jej nie zna! Jest kilka kwestii w których, właśnie dzięki zupełnie niemal niespotykanej w Polsce mentalności Holendra, upatruję przesłanek do optymizmu i stwierdzenia, że polski futbol jest na najlepszej drodze rozwoju.

Na przekór krytyce

Beenhakker jest chyba mistrzem motywacji. I to motywacji najwyższych lotów bo nie opierającej się na przeciwstawieniu umiejętności polskich graczy umiejętnościom przeciwników, a na autentycznym przekonaniu o własnej wartości każdego piłkarza z osobna i drużyny jako całości. Graniczące momentami z arogancją i lekceważeniem wypowiedzi Holendra na temat przeciwników mają tylko jeden i to zupełnie inny od pogardy cel.

Są jasnym przekazem dla piłkarzy i kibiców, że nie ważne, które miejsce w rankingu nasz przeciwnik zajmuje, ile milionów wart jest cały jego skład czy w jakiej drużynie ligowej nasi gracze występują na co dzień, ale to jaki styl my prezentujemy, jak bardzo jesteśmy zaangażowani w to co robimy i ile z siebie możemy dać dla dobra drużyny. Świetną ilustracją tej filozofii jest wypowiedź Beenhakkera, którą słyszeliśmy wielokrotnie, że przeciwnikowi poświęca tylko 20% czasu przygotowań, a 80% to praca nad naszą reprezentacją. Nawet dla młodych i wydaje się pozbawionych wielu kompleksów polskich kibiców podobna postawa była szokiem, który nie opuszcza wielu z nas do dziś. Nie zapomnę drogi na Stadion Śląski jesienią ubiegłego roku na mecz z wicemistrzem Europy i czwartą drużyną mundialu Portugalią. Wszyscy cieszyli się, że zobaczą w akcji Deco, Ronaldo czy Simao, ale tak naprawdę żaden z nas nawet przez chwilę nie pomyślał, że ten mecz można wygrać. I to wygrać będąc zdecydowanie lepszą drużyną! Gdy widzieliśmy jak grający w Legii Bronowicki, który jeszcze kilka lat temu nie mieścił się w składzie Górnika Łęczna i pracował w kopalni, lub do niedawna anonimowy niemal obrońca kieleckiej Korony Golański, ogrywali Simao i Ronaldo przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Gdy przez wielu traktowany jak przysłowiowy „drewniak" Lewandowski rządził w środku pola kreując grę i przerywając akcje Portugalczyków jeden z kolegów powiedział do mnie: „Jak by był czarny to pomyślałbym, że to Vieira za swoich najlepszych lat w reprezentacji trójkolorowych."

Portugalia momentem kluczowym

Ten mecz był przełomem, przełomem który pozwolił nam wyrwać się choć na moment z polskiej niewiary i fatalizmu. Z myślenia, że jeśli wylosujemy znowu Anglię to możemy sobie od razu odjąć 6 punktów. Co najważniejsze Beenhakker, i chwała mu za to, zaraził tym myśleniem zawodników. Zrobił także coś więcej, paradoksalnie to właśnie on obcokrajowiec, docenił piłkarzy polskiej ligi. Spojrzał na nich bez zbędnych stereotypów i bez podnoszonej przez Zbigniewa Bońka „znajomości polskiej rzeczywistości". Co więcej, większość jego wyborów okazała się trafna. Z uśmiechem kolejny raz obserwowałem reakcję większości dziennikarzy po występach piłkarzy na których oni, gdyby byli selekcjonerami, nigdy by nie postawili. Bronowicki, Golański, Garguła, Łobodziński, Matusiak, Murawski to tylko najważniejsze nazwiska będące odkryciami na skalę reprezentacyjną właśnie holenderskiego trenera.

Po wywalczeniu awansu, gdy zmarznięci wracaliśmy zaśnieżoną A4, stwierdziliśmy, że w Belgradzie będzie tak jak kilka lat temu w Mińsku. Upojeni zwycięstwem zawodnicy mimo szczerych chęci nie będą w stanie zmobilizować się na nie mający już znaczenia mecz z zawsze groźnymi Serbami. Tymczasem Beenhakker odesłał do domu najważniejszych graczy i wydaje się, że już wtedy rozpoczął przygotowania do czerwcowych finałów mistrzostw starego kontynentu. Przekaz był jasny: wszyscy macie szansę! Grajcie, walczcie, dawajcie z siebie wszystko, a ja to docenię choć byś grał w przeciętnej drużynie przeciętnej polskiej ligi. Za przesłaniem poszły decyzje, choć właściwie podjęte zostały już jakiś czas wcześniej. Zgrupowanie reprezentacji Orange Ekstraklasy w Turcji. W kadrze zawodnicy tylko z polskiej ligi o nazwiskach, o których niektórzy kibice nigdy nie słyszeli: Broź, Madejski, Nowak czy Grzyb. Widzew, Polonia Bytom, Górnik Zabrze - nieistotne. Selekcja więc trwa i znając Holendra będzie trwała do końca.

Orange Ekstraklasa nie taka słaba

Plusów takiego postępowania jest wiele, obok oczywistych dotyczących występu Polaków na boiskach Szwajcarii i Austrii, znaleźć można także te długofalowe, które mogą napawać optymizmem. Obok wspomnianej już wyżej motywacji dla młodych graczy polskiej ligi istotna wydaje się także kwestia powrotu do Polski naszych nieco bardziej doświadczonych graczy. Pierwszy i od razu bardzo mocny sygnał dał dziś Jerzy Dudek, który zapowiedział, że aby powalczyć o wyjazd na Euro jest gotów przenieść się z Realu Madryt do Górnika Zabrze! Czy można wyobrazić sobie większe poświecenie tak utytułowanego gracza względem reprezentacji własnego kraju? Za miesiąc ruszy zimowe okienko transferowe i nie zdziwię się, gdy z tych samych pobudek do Orange Ekstraklasy wrócą tacy zawodnicy jak Kowalewski, Jop czy Żurawski. Co by o tych piłkarzach nie mówić na pewno dodaliby polskiej lidze kolorytu, co widać na przykładzie występów w Wiśle Kamila Kosowskiego.

Jeśli więc trener Beenhakker będzie podążał konsekwentnie wytyczoną przez siebie drogą może jak dla mnie nie znać ani jednego polskiego słowa, nie podzielać naszych lęków i obaw, dalej zaskakiwać nas powołaniami i nie orientować się kompletnie w polskiej rzeczywistości. Za niego dobrze przeanalizuje ją i rozłoży na czynniki pierwsze jeden z najwybitniejszych selekcjonerów ostatnich lat Zbigniew Boniek...z Rzymu.

Tomasz Świta
(tomasz.swita@dlastudenta.pl)


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama