Trenerzy Prokomu Trefla Sopot nie chcą mieć już w swojej drużynie Husajna Besoka. Problem w tym, że Turek ma ważny kontrakt i ani myśli odejść.
Powód jest prosty: pieniądze. Besok zarabia w Sopocie 700 tys. dolarów za sezon. Jego agent szukał mu innego klubu, ale nikt nie chce dać podobnej gaży. Dbając o własną kieszeń, zawodnik chce pozostać w klubie.
Problem w tym, że mistrzowie Polski już go nie potrzebują. W poprzednim sezonie Besok był wielką gwiazdą ligi i walnie przyczynił się do wygranej Prokomu w rozgrywkach. Był też bliski zostania MVP finałów.
Czuł się jednak nad Bałtykiem niedoceniany i kilka razy przebąkiwał o chęci odejścia. Po sezonie strony spotkały się i ustaliły, że gracz poszuka nowgo klubu. Sopocianie w międzyczasie zatrudnili dwóch nowych środkowych - Wolkowyskyego i Van den Spiegela.
Agent Besoka starał się znaleźć dla swojego klienta nowy zespół, ale mu się to nie udało, bynajmniej nie za takie pieniądze jakie Turek ma w Sopocie. A nad morzem już go nie chcą.
- W tym momencie podjęliśmy decyzję, że chcemy rozwiązać kontrakt z Besokiem. Chciałbym bowiem uniknąć sytuacji z poprzedniego sezonu, kiedy mieliśmy pod koszem pięciu zawodników. Każdy z nich chciał grać jak najdłużej, a ja mogłem podzielić między nich tylko 40 minut w meczu - tłumaczy trener Kijewski.
Zupełnie nieoczekiwanie Besok już pojawił się w Sopocie i trenuje indywidualnie, podczas gdy reszta graczy jeszcze ma urlopy. Dlaczego tak?
- To był wniosek trenerów. W poprzednim sezonie Besok miał najsłabsze w całym zespole wyniki w okresie przygotowań, więc trenerzy uznali, że teraz musi zacząć trenować wcześniej - tłumaczy prezes klubu Kazimierz Wierzbicki, który stanowczo zaznacza: - Nie mam żadnej wiedzy, aby Besok miał opuścić nasz zespół. Koszykarz ma ważny kontrakt i powinien z nami zostać także na kolejny sezon.
W poprzednim tygodniu w Sopocie pojawił się jednak agent Besoka Tolga Tugsavul. Jego wizyta miała zakończyć sprawę środkowego. Klub przedstawił swoją propozycję rozwiązania kontraktu, a agent swoją. Propozycje były jednak mocno rozbieżne. Prokom chciał wypłacić Besokowi 10 proc. rocznego kontraktu, czyli 70 tys. dolarów, a agent oczekiwał, że jego gracz - jako odszkodowanie za zerwanie umowy - dostanie 300 tys. dolarów.
- Policzył sobie, że dostanie w Sopocie 300 tys. dolarów, kolejne 400 tys. dolarów zarobi w nowym klubie i w ten sposób bilans finansowy na przyszły rok będzie mu się zgadzał - mówi nam osoba uczestnicząca w negocjacjach.
- Agent nie przyjął naszej propozycji i zadeklarował, że jego koszykarz chce grać w Prokomie - mówi Kijewski.
Sprawa wciąż jest w toku. Obie strony mają się jeszcze spotkać i negocjować warunki rozwiązania kontraktu. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż Turek chętnie w Polsce zostanie. Działacze Prokomu będą musieli zaproponować mu naprawdę dobre warunki, aby odszedł.
- cytaty za gazeta.pl
Tomek Szuchta
(tomek.szuchta@dlastudenta.pl)