"Rzeczpospolita": Beenhakker odejdzie?

- Gdyby Feyenoord przedstawił konkretną propozycję, to potraktowałby ją tak poważnie, jak tylko to możliwe - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" selekcjoner reprezentacji, Leo Beenhakker. Czy Holender rozstanie się z polską kadrą?

Feyenoord Rotterdam w tym sezonie spisuje się fatalnie. Klub zajmuje dopiero 12. miejsce w tabeli Eredivisie. Działacze uznali, że winnym takiego stanu rzeczy jest trener Gertjan Verbeek i zwolnili go z posady. Kibice i media w Rotterdami dołożyli swoje trzy grosze, nazywając Verbeeka "największym nieszczęściem w dziejach Feyenoordu".

Szefowie klubu chcą, by drużynę postawił na nogi Leo Beenhakker. Dzwonili już do niego i sondowali, czy byłby skłonny objąć zespół. Beenhakker nie mówi "nie".

- W futbolu to, co dzisiaj jest kłamstwem, jutro może być prawdą. Zawsze powtarzałem, że Feyenoord i Real Madryt mam we krwi i nigdy im nie odmówię - opowiada w "Rzeczpospolitej" Beenhakker.

Holender pracował już w Rotterdamie w latach 1976-1978, 1997-2008 i ostatnio w 2007 roku, zastępując awarynie Erwina Koemana. Popularny w Polsce "Don Leo" w 1999 roku poprowadził Feyenoord do mistrzostwa Holandii, a rok później sięgnął z nim po krajowy Superpuchar. Szkoleniowiec często podkreśla, że klub z Rotterdamu nosi głęboko w sercu. Teraz Beenhakker mówi, że gdyby Feyenoord przedstawił mu ciekawą ofertę - poważnie by ją rozważył.

Holender dodaje, że atmosfera w Polsce coraz bardziej mu przeszkadza. Beenhakker skarży się na zawiść, fałsz i brutalną, często pozbawioną podstaw krytykę.

- Czuję się tu coraz gorzej. I być może dlatego będę pracował w Feyenoordzie - opowiada trener reprezentacji.

"Rzeczpospolita"/ŁM