Śledź i szampan, czyli korupcyjna szopka

Początek każdego następnego roku to czas postanowień. Jedni postanawiają, że zrobią coś ze swoją przyszłością, a inni przeciwnie - postanawiają rozliczyć się ze swoją przeszłością.

Nie wiadomo, czy to świąteczny śledzik, czy może już noworoczny szampan skłonił działaczy Widzewa i KGHM Zagłębia (wciąż jeszcze mistrza Polski - ot tak, żeby było śmieszniej) ażeby porwać się na ułańską fantazję i w sposób finezyjny błagać o litość. Chyba, że liczą, iż Wydział Dyscypliny PZPN uwierzy, iż zwyczajnie tamci Panowie chcą stać się lepszymi ludźmi.

Cuda jednak to domena okresu świątecznego, a ten minął bezpowrotnie. Może więc wyżej wspomniane kluby obudziły się ze snu zimowego odrobinę za późno? A może pod choinką nie było żadnych materiałów oczyszczających feralną parę?

Istnieje też możliwość, że wrocławska prokuratura pokazała przedstawicielom Widzewa i Zagłębia „porażające dowody" i wydało im się „oczywistą oczywistością", że w tej walce należy okazać skruchę i liczyć na łaskawość sędziów. Nikt w PZPN nie ukrywa, że obu klubom grozi degradacja za grzechy z przeszłości, niedalekiej zresztą. Łodzianie mieli przekupić sędziów dwunastu swoich spotkań w II lidze, lubinanie zaś „jedynie" dziewięciu. W porównaniu z Arką Gdynia to wręcz niska szkodliwość społeczna czynu! Tym niemniej, nawet prezes Zagłębia dumnie oświadcza, że z przeszłością należy się rozliczyć. Ciekawe, czy będzie takiego zdania po usłyszeniu wyroku?

Oczywiście Pan Pietryszyn stwierdził, że kara musi być współmierna do popełnionego czynu. Skoro na przykład w pierwszych wyrokach afery korupcyjnej w polskim futbolu (zamiast tego proponuję pieszczotliwą nazwę „Arkagate") skazani w ramach wyroku mieli zwrócić wszystkie zarobione na korupcji pieniądze, tak kluby powinny zwrócić ukradzione w ten sam sposób mienie, czyli nieuczciwie nabyty awans. W takim razie kluby powinny wrócić do drugiej ligi. Oczywiście sytuacja jest o tyle śmieszna w przypadku Zagłębia, że nieuczciwie wywalczony awans do I ligi okraszony został ewentualnie zdobyciem mistrzostwa Polski. Skoro Zagłębie przebywało w I lidze bezprawnie, to naturalną koleją rzeczy winno być odebranie i tego lauru lubinianom. Śmieszniej by było, gdyby nie daj Boże grali w Lidze Mistrzów...

Nikt w PZPN naturalnie nie wpadnie na taki szalony (ale jakże konsekwentny) pomysł, bo pewnie rodziłby on jeszcze więcej bałaganu niż zrodzą ewentualne sankcje. Bo jeśli Widzew i Zagłębie spuści się do drugiej ligi - to kiedy? Wątpliwe jest, że PZPN skusi się jeszcze raz na pomysł płodzenia takiego potworka jak Zagłębie (nomen omen) Sosnowiec, które w lidze pierwszej gra o to, czy występować będzie za rok w drugiej, czy trzeciej. A jeśli te zespoły usunąć z ligi teraz, w trakcie przerwy zimowej, to trzeba ustalać nowy terminarz, anulować wyniki innych drużyn z wyżej wymienionymi... Koszmar.

Obrońcy moralności w naszej "skopanej" mogą iść na łatwiznę i pogrozić futbolowym bandytom palcem, argumentując to, że przecież się skruszyli, przestępstwo miało miejsce dawno, a tak w ogóle, to po co komukolwiek zrobić krzywdę, bo zdążyliśmy już ukarać sosnowiczan i wszyscy są szczęśliwi.

Jedynym nieszczęśliwym jest pan Sylwester Cacek, który myślał, że będzie robił interesy z uczciwym ludźmi w Widzewie. To tak jak w skeczu Marcina Dańca: „Endrju myślał, że on będzie z nim rozmawiał, a on go zaczął od razu okładać". Pana Cacka także niemal z miejsca zaczęli okładać źli ludzie, tylko nie wiadomo, czy ci, z którymi robił interesy, czy ci z PZPN-u. On natomiast ma największy żal do Pana Szymańskiego, od którego kupił akcje Widzewa. Od tego samego, który swego czasu z korupcją walczył, ale w Nowym Dworze Mazowieckim. To widocznie ten łódzki klimat tak działa!

Jakub Filipowski
(jakub.filipowski@dlastudenta.pl)