Wybierz miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w ogólnopolskim wydaniu.

"Żaden inny sport wodny nie dostarcza takiej frajdy"

2013-09-20

Maks Żakowski - zawodnik zespołu BlueCash Team. Jeden z najbardziej uzdolnionych kiteracerów młodego pokolenia. Przez wiele lat był związany z żeglarstwem – w tej dyscyplinie zdobył m.in. Puchar Europy Środkowej i 4. miejsce w Mistrzostwach Świata w klasie Cadet. Od dwóch lat jest związany wyłącznie z kitesurfingiem, w którym - mimo krótkiego stażu – odniósł już wiele sukcesów. W tym roku zdobył srebrny medal w Pucharze Europy - zawodach rozgrywanych na niemieckiej wyspie  Sylt i Mistrzostwo Polski w kiteracingu oraz kite slalomie. W przyszłym chce powalczyć o medale Mistrzostw Świata.

dlaStudenta.pl: Przygodę ze sportami wodnymi zacząłeś w wieku 8 lat. Skąd wzięła się w Tobie pasja do tych dyscyplin? Może stało się to za inspiracją któregoś z naszych wybitnych żeglarzy – Mateusza Kusznierewicza albo Przemysława Miarczyńskiego, którego niedawno udało Ci się przecież pokonać w zawodach?

Maks Żakowski: Wychowałem się w rodzinie o żeglarskich tradycjach, mój dom od jeziora dzieli kilka kilometrów, od Bałtyku kilkanaście. Chyba więc nie miałem innego wyjścia jak zostać kitesurferem.  A mówiąc poważnie: od dziecka w bardzo naturalny sposób nasiąkałem atmosferą żeglarskiej przygody i rywalizacji. Odkąd sięgam pamięcią, wszystkie rodzinne wyjazdy spędzaliśmy nad wodą. W domu przy każdej okazji mówiło się o pływaniu – mój ojciec żeglował, dziadek był wind- i kitesurferem. Siłą rzeczy ich entuzjazm, pasje i zainteresowania udzielały się także i mnie. Żeglarską pasją zaraził mnie ojciec, który zaprowadził mnie do Klubu Morskiego Tramp w Mielnie. Bakcyla kitesurfingu połknąłem dzięki dziadkowi, który wprowadził mnie w jego tajniki. Z pewnością obaj wywarli na moje wybory znacznie większy wpływ niż żeglarskie gwiazdy polskiego sportu.

Początkowo związany byłeś z żeglarstwem. Dlaczego ostatecznie zamieniłeś je na kitesurfing?

Od dziecka marzyłem o starcie w Igrzyskach Olimpijskich. Kiedy pojawiła się informacja o tym, że kitesurfing ma szansę stać się dyscypliną olimpijską, nie wahałem się ani chwili. W wieku 16 lat po raz pierwszy stanąłem na desce z latawcem. Z pomocą dziadka skompletowałem sprzęt, pod jego czujnym okiem rozpocząłem treningi. W końcu wciągnąłem się w ten sport na tyle, że dziś nie wyobrażam sobie powrotu do żeglarstwa. Każdą wolną chwilę staram się spędzać na desce z latawcem.

W Polsce kitesurfing nie jest znany szerszej publiczności i bardziej kojarzony jest z formą plażowej rekreacji. Czy mógłbyś wyjaśnić, jak czasowo wygląda sezon i przygotowania do niego? Jak bardzo napięty jest Twój letni terminarz?

Kitesurfing to rzeczywiście fantastyczna forma rekreacji, ale na poziomie profesjonalnym to wymagająca dyscyplina, w której liczy się nie tylko sprawność fizyczna, technika, ale także taktyka. Kiteracing, w którym startuję, można porównać do partii szachów rozgrywanych na wodzie, z tą różnicą, że tutaj wszystko dzieje się znacznie szybciej i decyzję trzeba podjąć w ułamku sekund. Zawody Pucharu Świata rozgrywane są przez cały rok, w lecie dochodzą jeszcze zawody Pucharu Polski. Wkrótce lecę do Chin na Mistrzostwa Świata, potem wybieram się na Mistrzostwa Oceanii w Australii. Kalendarz jest więc bardzo napięty. Tegoroczny sezon zakończę dopiero w połowie grudnia, wraz z powrotem do Polski.

W Polsce nie ma najlepszego klimatu do uprawiania wodnych sportów. Jak radzisz sobie z treningami w zimie?

Wbrew pozorom w Polsce z powodzeniem można pływać przez 6 miesięcy w roku. Najlepsze warunki do pływania panują we wrześniu i w październiku. Plaże są puste, wieją wiatry, zdarzają się jesienne sztormy, które bardzo lubię. Zimą też zdarzyło mi się pływać po jeziorze, choć oczywiście zdecydowanie lepiej w tym czasie wybrać się za granicę. Ja planuję w tym roku wyjazd na 2-3 zgrupowania w Egipcie. Poza tym będę pracował nad kondycją - oznacza to częste wizyty na basenie i na siłowni.

Zaczynasz studia na Akademii Morskiej w Gdyni. Biorąc pod uwagę doświadczenia z liceum, myślisz, że trudno będzie ci pogodzić studia z profesjonalnym uprawianiem sportu?

Oczywiście, nie jest i nie będzie to łatwe. W tym roku przygotowywałem się do matury i na Mistrzostwa Afryki dotarłem dopiero na dzień przed rejestracją. Miałem jedynie dwa dni na oswojenie się z akwenem. Na szczęście w liceum miałem nauczycieli, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co jest dla mnie ważne i pomagali mi połączyć obowiązki sportowca z obowiązkami ucznia. Proszę trzymać kciuki, by na Akademii Morskiej było podobnie!

Mówi się, że student jest zawsze biedny. Czy z kitesurfingu można się utrzymać, czy jest to pasja, do której trzeba dopłacać?

Na poziomie amatorskim uprawianie kitesurfingu nie jest drogie. Na poziomie profesjonalnym, jak w każdym innym sporcie, wymaga sporych nakładów, zwłaszcza, że z budżetu państwa nie otrzymujemy żadnego dofinansowania. Drogi jest sprzęt, drogie są wyjazdy. Na szczęście udaje mi się – z pomocą rodziny i sponsorów – wygospodarować środki na uprawianie tego sportu. Za granicą znam zawodników, którzy są w stanie utrzymać się z samego pływania, natomiast w Polsce nie znam nikogo, kto traktowałby kitesurfing jako sposób na zarabianie pieniędzy. Zawodnicy najczęściej traktują ten sport jako hobby, realizują się w tym, co sprawia im przyjemność, prowadząc jednocześnie własne firmy. Organizują wyjazdy, prowadzą szkoły kitesurfingowe, etc. Myślę, że w wielu innych dyscyplinach, w których odnosimy sukcesy, a które nie są popularne tak jak piłka nożna czy koszykówka, jest podobnie.

Co jest trudniejsze – znajdowanie funduszy na sprzęt czy poszukiwania sponsorów, abyś mógł uczestniczyć w międzynarodowych zawodach?

Firmy, z którymi współpracuję - Ozone i TemaVento, dostarczają mi sprzęt, nie muszę się więc martwić o fundusze na zakup desek i latawców. Większym wyzwaniem jest pozyskanie pieniędzy na udział w międzynarodowych zawodach. Tutaj z pomocą także przychodzą sponsorzy, czasem pomaga rodzina. W tym roku podpisałem umowę z operatorem systemu przelewów ekspresowych BlueCash i mam nadzieję, że ta współpraca będzie się rozwijać. Na pewno dużo łatwiej będzie pozyskać sponsorów wtedy, gdy kitesurfing stanie się dyscypliną olimpijską.

W maju 2012 roku Międzynarodowa Federacja Żeglarska włączyła kiteracing do Igrzysk Olimpijskich w Rio, jednak w listopadzie odwołała swoją decyzję. Jesteś mistrzem Polski w tej konkurencji, więc mógłbyś z powodzeniem rywalizować na olimpiadzie. Zapewne byłeś rozczarowany decyzją ISAF.

To prawda. Dla kogoś, kto od dziecka marzył o udziale w igrzyskach olimpijskich, był to duży cios. W zasadzie można powiedzieć, że już pakowałem się do Rio. Analizując jednak decyzję ISAF na chłodno, była ona trochę przedwczesna. Na razie w Polsce działa tylko jeden klub – Dobra Marina, który szkoli młodzież i przygotowuje do startów na desce z latawcem. To o wiele za mało. Mamy teraz czas na to, by zbudować system profesjonalnego szkolenia, wszak młodych talentów u nas nie brakuje i przy odpowiednim treningu mamy naprawdę duże szanse na medale.

Uważasz, że kitesurfing ostatecznie otrzyma swoją szansę i stanie się sportem olimpijskim?

Tak. Ten sport rozwija się w bardzo szybkim tempie. W Polsce co roku szkoły kitesurfingowe kończy 10 tysięcy osób a są kraje, takie jak np. Hiszpania, w których zawodnicy kitesurfingu stają się ikonami popkultury. To świadczy o popularności tego sportu. Poza tym kiteracing spełnia wymagania stawiane sportom olimpijskim – jest widowiskowy, uprawiany na całym świecie i wywodzi się wprost z tradycji żeglarskiej. Myślę, że na kolejnych igrzyskach stanie się sportem olimpijskim.

Jak przekonałbyś ludzi do spróbowania kitesurfingu, przynajmniej na poziomie amatorskim? Co jest potrzebne do połknięcia bakcyla? Wiatr, fajny akwen, dobry instruktor i co oprócz tego?

Kitesurfing to fantastyczne uzależnienie, którego życzę każdemu. W jednej chwili mkniesz po wodzie z prędkością kilkudziesięciu km/h, w kolejnej wzbijasz się w powietrze na kilka metrów. Wrażenia są niesamowite. Poza tym kitesurfing to fantastyczna okazja do sprawdzenia się, poznawania nowych ludzi i podróżowania. I ma jeszcze jedną istotną zaletę: jest bardzo łatwy do nauki. Pierwszy ślizg można wykonać już po około 8 h od rozpoczęcia treningu, a pierwsze skoki można zaliczyć już po 15-20 h. Żaden inny sport wodny nie dostarcza takiej frajdy tak szybko.

Rozmawiała: Anna Osuch
(anna.osuch@dlastudenta.pl)

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

  • żeglarstwo [0]widać, że chłopak z wielką pasją, sporty wodne są najlepsze, ja ostatnio polubiłem żeglarstwo, mam już mocne liny z http://czarnieckiliny.pl, w przyszłym roku będę dużo szaleć

    2013-11-22, 09:23:30
    piotrek
Zobacz wszystkie wypowiedzi
video
FB dlaMaturzysty.pl reklama