Nie milkną echa afery w piłkarskiej reprezentacji. Jeden z wyrzuconych przez Leo Beenhakkera piłkarzy, Radosław Majewski, przyznaje w dzienniku "Polska": - Faktycznie, nie będę zaprzeczał. Wypiłem jedno piwo. Ktoś wszedł do pokoju, w którym siedzieliśmy, i później komuś to przekazał. Jest mi bardzo przykro, ale co mam teraz zrobić.
W czwartkowe popołudnie polskim futbolem wstrząsnęły wieści z Ukrainy. Trener Leo Beenhakker wyrzucił z kadry Artura Boruca, Dariusza Dudkę i Radosława Majewskiego. Holender zareagował tak surowo, bo piłkarze mimo zakazu opuścili hotel i pili alkohol. Selekcjoner skrócił nieco luz swoim piłkarzom po kiepskiej grze i porażce w sparingu z Ukrainą. Boruc, Dudka i Majewski zlekceważyli jednak reguły Beenhakkera. Opuścili Grand Hotel we Lwowie i ruszyli poznawać uroki miasta.
Sprawa wyszła jednak na jaw. Beenhakker zareagował surowo i bez wahania. Początkowo piłkarze nabrali wody w usta. Boruc i Dudka zaprzeczali, by cokolwiek się stało. Pozostali kadrowicze, a także rzecznik reprezentacji Marta Alf, również nie chcieli komentować sprawy. Najmłodszy z grona wykluczonych, Radosław Majewski, pytany przez dziennikarzy "Polski" przyznał jednak, że kara nałożona przez Beenhakkera nie wzięła się z powietrza.
Pytanie więc, nie co piłkarze robili, ale co będzie z ich dalszą grą w reprezentacji. Leo Beenhakker zawiesił ich na czas nieokreślony. Boruca, Dudki i Majewskiego raczej na pewno zabraknie w meczach el. Mistrzostw Świata z San Marino i Słowenią. Reszta zależy od Beenhakkera.
ŁM