Jerzemu Janowiczowi nie udało się pokonać ulubieńca gospodarzy Andy'ego Murray'a. Szkot w finale zagra z liderem światowego rankingu ATP Novakiem Djokoviciem.
Janowicz nie był faworytem w tym spotkaniu, ale mógł upatrywać swojej szansy w zmęczeniu swojego przeciwnika. Brytyjczyk podszedł do meczu, mając w nogach długie i wyczerpujące starcie w ćwierćfinale z Fernando Verdasco. Polak oparł swoją grę na serwisie, który funkcjonował dobrze. Nie pozwolił odebrać swoich gemów, nie dał też rady przełamać podania Szkota, dlatego pierwszy set rozstrzygnął dopiero tie-break, w którym dominował Janowicz. Oddał rywalowi zaledwie dwa punkty.
Kolejny set nie wyglądał już tak dobrze. Polak stracił swoje atomowe podanie, a na dodatek popełniał podwójne błędy serwisowe. Murray szybko to wykorzystał i już w pierwszym gemie wyszedł na prowadzenie. Do końca utrzymywał swoje podania, dzięki czemu zdołał wyrównać wynik w setach na po 1.
Trzecia partia przyniosła więcej emocji. Polski zawodnik prowadził już 4:1 i serwował na 5:1. Wyjście na prowadzenie w setach było na wyciągnięcie ręki. Jednak w idealnym momencie obudził się Murray. Nie chciał rozgrywać kolejnego pięciosetowego meczu, więc się zmobilizował i wyrównał do stanu 4:4. Zamiast zwycięstwa Janowicza, zobaczyliśmy stratę jego gema serwisowego, a chwilę później na tablicy wyników "dwójka" pojawiła się przy nazwisku Szkota.
W czwartym gemie powtórzyła się historia z odsłony drugiej. Szkot szybko przełamał polskiego tenisistę i kontrolował losy spotkania. Wygrał wynikiem 6:7 (2:7), 6:4, 6:4, 6:3.
W finale zagra z Novakiem Djokoviciem, który rozegrał trudny pięciosetowy mecz z Argentyńczykiem Juanem Martinem del Potro. Tenisiści trzymali kibców w niepewności do samego końca. Ostatecznie z pojedynku zwycięsko wyszedł Serb, wynikiem 7:5, 4:6, 7:6 (7-2), 6:7 (6-8), 6:3.
Dziś o 15:00 zostanie rozegrany finał kobiet między Sabine Lisicki a Marion Bartoli.
AO