Największa gwiazda tegorocznego Challengera Czech Radek Stepanek (30. ATP), trafił w drugiej rundzie na godnego rywala. Bobby Reynolds (112. ATP) stawiał mu silny opór świetnie serwując i popełniając bardzo mało niewymuszonych błędów.
O losach pierwszej partii zadecydowała chwila dekoncentracji Amerykanina przy własnym serwisie, co zostało bezlitośnie wykorzystane przez, grającego niezwykle dynamiczny tenis, czeskiego tenisistę. W drugim secie obaj gracze serwowali jeszcze lepiej, posyłając sobie mnóstwo asów i wygrywających podań. Losy tej partii musiał więc rozstrzygnąć tie-break, w którym do stanu 6-5 dla Stepanka, wszystkie punkty zdobywał ten tenisista, który serwował. W tym momencie Amerykaninowi zadrżała ręka i dwukrotnie zaserwował w siatkę, oddając w ten sposób mecz 4:6, 6:7(5).
Wcześniej, w hali Orbita, awans do ćwierćfinału wywalczyli Włoch Simone Bolleli (69. ATP), który pokonał kwalifikanta z Francji Mathieu Montcourta (156. ATP) 7:5, 6:1 oraz Belg Kristof Vliegen (93. ATP), który po trzy-setowej walce - 6:7(1), 6:3, 6:4 - wyeliminował pogromcę Łukasza Kubota - reprezentanta RPA Rika De Voesta (117. ATP). Początek gier od godz. 12. Na początek będziemy światkami szlagierowego meczu pomiędzy Niemcem Rainerem Schuettlerem (91. ATP) a Słowakiem Karolem Beckiem (436. ATP). Potem na kort wyjdzie Hiszpan Guillermo Garcia-Lopez (86. ATP), a jego rywalem będzie Kristof Vliegen z Belgii (93. ATP). Następnie turniejowa „jedynka" - Radek Stepanek w meczu o półfinał zmierzy się z Austriakiem Jurgenem Melzerem (71. ATP), który wysłał do domu Rosjanina Andrieja Golubjewa (173. ATP) - 7:5, 7:6(3). Ten mecz rozpocznie się o godz. 16.30. Wstęp na halę Orbita jest bezpłatny. Zapraszamy!
Radek Stepanek po zwycięstwie nad Bobbym Reynoldsem 6:4, 7:6(5):
- Gratuluję zwycięstwa. Co powiesz nam o dzisiejszym spotkaniu?
- Zacznę od tego, że mój rywal zagrał bardzo dobrze. Serwował mocno i dokładnie. Nawet jego drugie podanie sprawiało mi duże problemy. Cały mecz czekałem na swoją szansę, żeby go przełamać. W pierwszym secie udała mi się ta sztuka, a w drugim potrzebny był tie-break. Byłem skoncentrowany i dlatego zdołałem wygrać.
- Kiedy nie byłeś jeszcze w światowej czołówce, w sprawach tenisowych doradzał Ci ojciec. Czy wciąż się go radzisz?
- Zacząłem grać w tenisa w wieku 3 lat z moim ojcem. Prowadził mnie aż do 15 roku życia, ale to jest taka granica, kiedy już trzeba pracować z innym trenerem. Oczywiście wciąż rozmawiamy o tenisie, np. dziś zadzwonił do mnie, żeby zapytać jak mi poszło, bo nie mógł oglądać mojego meczu.
- Czy w Challengerach trudniej znaleźć Ci mobilizację niż np. w turniejach wielkoszlemowych?
- Nie, dlatego że na każdy mecz wychodzę tak samo skoncentrowany i zmobilizowany. Niezależnie od tego, czy jest to pojedynek w turnieju wielkoszlemowym czy w Challengerze. Myślę, że to jest właśnie mój klucz do sukcesu.
- Wczoraj polski junior Jerzy Janowicz wyeliminował Nicolasa Mahut - zawodnika z pierwszej „50" na świecie. Byłeś tym zaskoczony?
- Tenis teraz tak się wyrównał, że każdy może wygrać z każdym. Dla młodego zawodnika bardzo ważny jest udział w takich turniejach, bo zbiera cenne doświadczenie. Uważam, że juniorzy są coraz lepiej przygotowani i wiedzą w jakim kierunku pójść, aby podnosić swój poziom.
- W 2000 roku grałeś w pierwszej edycji wrocławskiego Challengera. Czy pamiętasz swój debiut w naszym turnieju?
- Tak, pamiętam to bardzo dobrze. Przegrałem wówczas w pierwszej rundzie eliminacji z Niemcem Larsem Burgsmullerem. Mecz odbywał się w hali AZS.
- Czyli nie było Ci dane wystąpić w Hali Stulecia?
- Ależ nie, grałem tam. Razem z kolegami próbowaliśmy uderzyć piłkę tak mocno, żeby dotknęła dachu. Nikomu się jednak nie udało (śmiech).
(informacja prasowa)