Jerzy Dudek zaprzeczył, jakoby miał brać udział w awanturze w piłkarzami Liverpoolu w roli głównej. Przypomnijmy, że w piątek nad ranem kilku zawodników The Reds uczestniczyło w awanturze w barze karaoke w portugalskim mieście Vale do Lobo.
O całej sprawie szerzej piszemy tutaj (ZOBACZ TEKST). Przypomnijmy tylko, że angielskie media spekulowały, jakoby Dudka portugalska policja musiała wyprowadzać z lokalu zakutego w kajdanki.
Na reakcję polskiego bramkarza nie trzeba było długo czekać. W oświadczeniu opublikowanym na swojej stronie internetowej Dudek pisze:
"Po zjedzeniu kolacji we własnym gronie, tradycyjnie nowi zawodnicy, a później i ochotnicy, mieli możliwość zaprezentowania swoich umiejętności wokalnych. Jednym słowem - karaoke!
Wracając do hotelu, który był w odległości około pięciu minut od restauracji, byliśmy jednak zbyt głośni. To na pewno nie spodobało się osobom, które niedaleko nas miały swoje apartamenty i zdążyły już zasnąć. Jeden z wczasowiczów wezwał ochronę - bo w którymś z domków było podobno włamanie. Ale to już na pewno nie nasza sprawka...
Przyznaję, że zachowywaliśmy się niestosownie do sytuacji. Nadużyliśmy zaufanie trenera - bo do hotelu dotarliśmy dopiero kilkadziesiąt minut po "godzinie zero", a także innych wypoczywających - bo zakłócaliśmy spokój i naruszyliśmy ciszę nocną. Następnego dnia było nam głupio. Trener zrobił odprawę, i po rozmowie ze wszystkimi zawodnikami, ukarał tych, którzy najbardziej na to zasługiwali. W tej grupie byłem i ja..."
W barze karaoke miało dojść do awantury między napastnikiem Craigiem Bellamym a norweskim obrońcą Liverpoolu, Johnem Arne Riise. Podpity Bellamy miał grozić niechętnemu śpiewaniu Riise, że "złamie mu nogi kijem do golfa". W hotelu konflikt między piłkarzami miał mieć ciąg dalszy. W oświadczeniu Dudka nie ma jednak na ten temat ani słowa.
Trener Liverpoolu Rafael Benitez powiedział, że winni piłkarze zostaną ukarani finansowo.
ŁUM/jerzydudek.eu
