W dzisiejszym meczu dnia kibice zgromadzeni w hali Orbita mięli okazję zobaczyć rewelację turnieju - 17-letniego Jerzego Janowicza (1464. ATP).
Polak po fantastycznym (nocnym ze środy na czwartek) spotkaniu pokonał rozstawionego z nr 2. Francuza Nicolasa Mahut (44. ATP). Nasz tenisista walczył dziś z Ukraińcem Siergiejem Stachowskim (199. ATP). Rywal od pierwszych piłek doskonale serwował i popełniał stosunkowo niewiele błędów. Z kolei podanie Jerzego nie było tak efektowne, a przede wszystkim skuteczne, jak w meczu z Mahutem. Okazało się, że do zwycięstwa Ukraińcowi wystarczyły tylko dwa przełamania. Janowiczowi natomiast ani razu ta sztuka się nie udała. Pod koniec spotkania nasz tenisista skorzystał z pomocy masażysty - jak się okazało we wczorajszym pojedynku odnowiła mu się kontuzja mięśni brzucha, która dziś uniemożliwiła mu grę na wysokim poziomie. Dzisiejsza porażka (3:6, 4:6) młodego łodzianina nie zmienia faktu, że jest bardzo utalentowanym tenisistą, który w przyszłości jeszcze nie raz sprawi nam równie miłą niespodziankę.
Jerzy Janowicz po przegranym meczu z Sergiejem Stachowskim:
- Jerzy, niestety dziś nie udało Ci się wygrać. Co powiesz o tym meczu?
- Niestety nie zagrałem dziś tak dobrze jak wczoraj. Miało to związek z moimi problemami zdrowotnymi. Odnowiła mi się kontuzja, której nabawiłem się jeszcze w Australii. Mój przeciwnik zagrał bardzo dobrze, robił mało błędów, doskonale serwował... i niestety nie udało się wygrać.
- Powiedz coś więcej o tej kontuzji...
- W trzecim meczu na juniorskim Australian Open poczułem ból brzucha przy serwisie. Na początku pomyślałem, że to kolka i niedługo mi przejdzie, ale z każdym meczem ból był coraz silniejszy. Okazało się, że jest to naciągnięcie mięśnia brzucha. W ćwierćfinale przegrałem tam dość dotkliwie, co było spowodowane właśnie tym urazem. W spotkaniu z Francuzem, pod koniec pierwszego seta, znów poczułem ten ból. Dziś był on po prostu zbyt silny. Po Australian Open chodziłem na zabiegi i myślałem, że wszystko będzie już ok. Niestety tak się nie stało.
- Czy myślisz, że będziesz w kadrze daviscupowej drugim singlistą obok Łukasza Kubota?
- Nie wiadomo. Wszystko zależy od tego, co wymyśli trener.
- Twój tato był zawodowym siatkarzem. Dlaczego wybrałeś tenis, a nie siatkówkę?
- Urodziłem się, kiedy rodzice zakończyli już swoje siatkarskie kariery. Mój tato zaczął wtedy amatorsko grać w tenisa. Oglądałem jego grę i zacząłem go naśladować.
- Po takiej sensacji jaką sprawiłeś wczoraj Twoje oczekiwanie na pewno wzrosły. Czy to Cię dziś nie usztywniło?
- Nie. Ja nigdy nie miałem problemów z psychiką. Wychodzę na każdy mecz uspokojony i zawsze staram się grac jak najlepiej.
(informacja prasowa)