Legenda szachów nie żyje

Jedna z legend szachów, mistrz świata w latach 72-75, Bobby Fischer nie żyje. Jak podały islandzkie media zmarł on wczoraj w szpitalu w Reykjaviku. Miał 64 lata.

Fischer zasłynął jako najmłodszy arcymistrz w historii. Tytuł ten zdobył już w wieku 15 lat. Potem przyszła kolei na pierwsze mistrzostwo świata. Jego pojedynek z Borysem Spasskim został nazwany meczem stulecia. To właśnie Amerykanin przerwał hegemonię rosyjskich arcymistrzów.

Potem niekonwencjonalny zawodnik skutecznie odmawiał meczów w obronie tytułu, co uznano za poddanie się. W efekcie Fischer stracił tytuł w 1975 roku na rzecz Anatolija Karpowa walkowerem.

Potem Amerykanin na długo zniknął. Powrócił dopiero na początku lat 90-tych, aby odbyć rewanż ze Spasskim. Wygrany rewanż. Potem był poszukiwany za złamanie politycznych ustaleń dotyczących Jugosławii. Fischer był nawet na kilka miesięcy aresztowany. Po wyjściu na wolność zrzekł się obywatelstwa, przyjął je na Islandii i tam został do końca życia.

Szachowy mistrz był również oskarżany o antysemityzm. Zaszokował świat, kiedy po atakach na WTC powiedział w radio: "To świetna wiadomość. Popieram ten atak. USA i Izrael mordowali i rabowali Palestyńczyków przez lata i nikogo to nie obchodziło. Teraz Amerykanie dostali za swoje. Chciałbym, żeby USA zostało wymazane z powierzchni ziemi".

gazeta.pl/SZUCH