Wybierz miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w ogólnopolskim wydaniu.

Polska piłka korupcją skopana

2007-05-04

 Piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Te słowa legendarnego Kazimierza Górskiego jednak nie do końca oddają charakterystykę piłki kopanej, a już na pewno nie polskiej. Jak się okazuje, to gra o wiele bardziej skomplikowana. Najważniejsze zaś posunięcia taktyczne padają głównie przy zielonym (okrągłym?) stoliku.

Szambo

Od lat kilkunastu w polskiej piłce mamy do czynienia z  chaosem niewyobrażalnych rozmiarów. Od czasu przełomu ustrojowego, nasze kluby na arenie europejskiej nie osiągnęły w praktyce nic (nie licząc epizodycznych niezłych występów w Lidze Mistrzów warszawskiej Legii i Widzewa Łódź). Reprezentacja wprawdzie awansowała dwukrotnie do finałów mistrzostw świata (anno domini 2002 oraz 2006), ale nie przebrnęła nawet przez fazę grupową.
Stan piłkarskiej miernoty potęguje zerowa infrastruktura sportowa (z chlubnymi wyjątkami w Kielcach, Poznaniu i Krakowie), a przede wszystkim - bagno pozasportowe, czyli wszechpotężna korupcja. Szlam w rodzimej kopanej osiągnął swe apogeum w tym roku (choć może to po prostu kumulacja?). Do PZPN zawitał kurator, do siedziby leśnych dziadów z Miodowej nareszcie wkroczyła ekipa z jajami, a z pewnością spoza układów. I nagle całe to szambo jęło się wylewać, a Michałowi Listkiewiczowi, Eugeniuszowi Kolatorowi, Witowi Ż. i całej tej zgrai grunt pod nogami palić się zaczął...

Casus Fryzjera

Pierwsze próby przełamania zgniłego status quo w polskiej piłce pojawiają się 2004. Jeden z piłkarzy wówczas drugoligowego Polaru Wrocław zdradził na łamach wrocławskiego dodatku „Gazety Wyborczej", że gracz Zagłębia Lubin, Zbigniew Murdza, próbował go przekupić za kwotę 25 000 PLN. Po czasie okazuje się, że w skandal zamieszani są również tacy gracze, jak Jacek Sorbian czy Tomasz Romaniuk. Ostatecznie Polar przegrywa na Stadionie Olimpijskim 0:4 z drużyną walczącą obecnie o mistrzostwo Polski.

Sielankowe chwile futbolowego tumiwisizmu przerywa na dobre słynny wywiad, udzielony "Wyborczej" przez Piotra Dziurowicza, exprezesa katowickiego GKS. Opowiada, jak sam kupował mecze, opisuje cała procedurę ustawiania spotkań. Padają pierwsze nazwiska. Lustracja polskiego środowiska piłkarskiego nabiera tempa. Dziurowicz twierdzi,  że umoczeni w środowisku są praktycznie wszyscy, może poza krakowską Wisłą i trenerem Henrykiem Kasperczakiem. Rzekomo zarabia zbyt dużo, żeby bawić się w sprzedawanie.

Afera zatacza coraz szersze kręgi. Podczas policyjnej prowokacji zatrzymany zostaje pierwszy ze znanych arbitrów, Antoni F. Listkiewicz przebąkuje coś o czarnych owcach, które trafią się w każdym stadzie. Dziś wypowiedź ta brzmi cokolwiek niesmacznie.

Gdy aresztowany zostaje były prezes Amiki Wronki Ryszard F. (z zawodu fryzjer, stąd jego pseudo), jasne staje się, że mamy do czynienia z największym kryzysem w historii polskiego futbolu. „Fryzjer" trafia do więzienia we Wrocławiu i sympatycznemu Ryśkowi przedstawione zostają zarzuty założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą działającą w polskim futbolu od 2000 roku. Mający wyłączność do transmisji meczów Orange Ekstraklasy Canal+ nie pozostaje obojętny wobec takiego stanu rzeczy, wyrażając zaniepokojenie sytuacją w polskim futbolu. Do gry wkracza minister sportu Tomasz Lipiec. Zawiesza on w działaniach PZPN i wprowadza kuratora, Andrzeja Rusko (do 5 III bieżącego roku). W wielkich bólach zostaje powołany nowy skład Wydziału Dyscypliny PZPN, z przewodniczącym (gościem spoza układów) Michałem Tomczakiem na czele.

Do dziś liczba zatrzymanych w aferze korupcyjnej sięga ponad 70 osób (sędziów, działaczy, piłkarzy, a nawet masażystę Górnika Łęczna i księgową Arki Gdynia). Ostatnio - Grzegorza Patera. Tak, tak, tego samego, który kilka lat temu strzelał jeszcze gole słynnej Barcelonie... 

Co tu robić, drogi panie? 

Sytuacja przypomina nieco fabułę czeskiego filmu. Nikt nic nie wie, a precedens goni precedens. Pewne jest, że ukarane zostaną następujące drużyny: Górnik Łęczna, Arka Gdynia (OE), Górnik Polkowice, KSZO Ostrowiec, Podbeskidzie Bielsko - Biała (II liga). Tym niemniej trudno dopatrzyć się logiki w postępowaniu decydentów. Oto Górnik Łęczna zostanie zdegradowany o dwie klasy rozgrywkowe (innymi słowy: jeżeli zajmie miejsce spadkowe, to karnie oddelegowany będzie do IV ligi!) za „ustawienie" 20 gier, ponadto klub z Lubelszczyzny zapłaci karę 270 tysięcy złotych i rozpocznie rozgrywki z dziesięcioma punktami ujemnymi. Tymczasem gdyńska Arka za hece daleko większego kalibru (jeżeli uprawnieni jesteśmy w tym momencie do wartościowania...), na przykład przekupstwo sędziego w niezwykle istotnym meczu barażowym o utrzymanie w II lidze ze Śląskiem Wrocław (a także „zrobienie" innych 24 meczów), zdegradowana zostanie tylko o jedną klasę i zapłaci mniejszą karę pieniężną.

Co więcej - PZPN 22 marca zawiesił obydwa kluby na miesiąc z udziału w rozgrywkach OE, by 12 kwietnia... zawieszenie owo uchylić! Kupy się to nie trzyma ani o jotę. A kluby i tak grają w tej chwili o pietruszkę. Bo jaka jest różnica, czy zhańbiony i zapomniany przez świat Górnik Łęczna zacznie mecze w lidze IV czy klasę wyżej?

Ukarana także przez WD PZPN Hydrozagadka Bydgoszcz S.A., skądinąd lider II ligi po rundzie jesiennej i pewniak do awansu, dokonała honorowego samounicestwienia i rozwiązała się. Sponsorzy bowiem również mają granice swej cierpliwość i hucpy firmować nie będą. Wniosek jest dość oczywisty: Górnika Łęczna, Hydrostwora Bydgoszcz S.A. czy innego Górnika Polkowice w najwyższej klasie rozgrywkowej nie zobaczymy teraz długo, oj dłuuugo. Bo w myśl znanego przysłowia: nie rusz g***a, to nie będzie śmierdziało - nikt rąk nieświeżym produktem brudzić sobie nie chce. Było grać uczciwie.

Z kolei panom piłkarskim decydentom, a także tym z obecnego rządu doradzić warto, by za bardzo się nie podpalali. Na każdego przyjdzie kolej, a dolewać jeszcze oliwy poprzez niechlujne decyzje do zaognionej sytuacji w naszej kopanej nie warto. A nawet więcej - nie można! Skrupulatnie i powoli sytuację wyczyścimy, bo społeczne poparcie jest ogromne, a układy i układziki leśnych dziadów z Miodowej już dawno przestały być w smak przeciętnemu kibicowi piłki w IV RP (niech świadczy o tym chociażby słynna przyśpiewka na PZPN śpiewana przez całe rodziny na wszystkich stadionach Polski). Tylko z głową.

PS. A na koniec i tak Polska dostaje Euro 2012. I jak tu nie kochać tego sportu?

- autor jest kibicem piłkarskim, a bynajmniej nie Arki Gdynia.

Paweł Koziołek
(pawel.koziolek@dlastudenta.pl)


Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
video
FB dlaMaturzysty.pl reklama